Witaj blogu, witaj mój intymny świecie, witajcie Czytelnicy ... Velkommen Norge. Wróciliśmy. Tak naprawdę wróciliśmy w środę ale ja do dziś się szukałam. To, że się odnalazłam zaliczam do sukcesów. Ciężko żyć w dwóch światach. Lubię te nasze przesiedlenia tylko w jedną stronę, do Polski. Z Pl wraca mi się gorzej. Niby już chcę wrócić do normalności ... naszego normalnego trybu życia, normalnych dni, obowiązków ... ale gdy wsiadam do samochodu, zamykam za sobą drzwi, ruszamy w podróż i zdaję sobie sprawę że to się naprawdę dzieje, budzi się we mnie smutek, żal i strach przed tęsknotą. Z drugiej strony, jadę abyśmy byli razem, ja, Milan i Wojtek. Chociaż przyjdzie kiedyś taki dzień, kiedy Wojtek przyjedzie tu sam, bez nas. I wtedy też będzie mi równie albo nawet i bardziej ciężko. I strach przed tęsknotą będzie miał większe oczy. Tyle ze strony uczuciowej odnośnie naszych migracji. Ze wzgledów czysto praktycznych tez bardziej wolę wyjeżdżać z Norwegii aniżeli wracać z Polski. Po pierwsze z No lecimy samolotem ... szybko, sprawnie, swobodnie w sensie możliwości ruchu. Ostatnio byłam nie tylko dosłownie ale i w przenośni w niebie podczas lotu :) Dzieci dookoła marudziły, pojękiwały, a Milan siedział sam na siedzeniu z nogami na półce gdzie stało DVD i oglądał bajkę popijając przy tym mleko, czasem rzucając oko na Dziewczynkę siedzącą za Nami. Z Pl natomiast jedziemy samochodem ... długo, z przystankami, przypięci pasami, uziemieni. Jedyny plus że przesypiamy noc w kajucie i możemy odpocząć od jazdy około 12 godzin. Milan lubi podróże samochodem. W ogóle jest miłośnikiem motoryzacji. Przez pierwsze 400 km przez Szwecję, jadąc z Karlskrony do Oslo, prawie zapomnieliśmy że mamy Dziecko z tyłu, oglądał bajkę, spał. Ale przez kolejne 200 km przypominał nam się często. W ruch poszły kredki, blok, kolorowanki, cała farma, samochodziki, książeczki, portfel taty i telefon nawet dla dobra sprawy. Zaliczył nawet plac zabaw po trasie, bo przystanki też musieliśmy robić. Nie płakał, ale marudził i ewidentnie był już znudzony jazdą, do tego stopnia że przez ostanie 100 km próbował grzecznie usnąć, tuląc się do swojej tuluśki, osiągając zamierzony cel prawie u celu podróży. Po drugie logistycznie łatwiej spakować z No jedną walizkę aniżeli z Pl cały bagażnik. Ale to za nami, meta, jesteśmy teraz tu, zapewne do grudnia. A jak było w Polsce ... jak zawsze super. Dużo się działo. Nie da się wszystkiego opisać. Rodzina cieszyła się z wspólnych dni, chwil z Milanem. On biegał, wściekał się, tryskał szczęściem :) Największym wydarzeniem był ślub i wesele mojej siostry :) o tym napiszę więcej gdy zamieszczę tu parę zdjęć z tego pięknego dnia. Byliśmy też na krótkiej wycieczce w Mikołajkach. Tylko 3dniowej, ze względu na prace wykończeniowe w naszym domku, ale atrakcji mieliśmy spokojnie na więcej. Niestety albo stety, bo zawsze można wrócić, gdyż część z nich dostępna była dla starszych Dzieci. Polecam.
Na początek zdjęcia z owej krótkiej wyprawy:
Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie.
Przystań jachtowa, Mikołajki. Jezioro Mikołajskie:
Galindia:
Z innej bajki - Kraina Szczęścia, Jednorożec:
Mieliśmy 2gą rocznicę ślubu 21 sierpnia. Mój mąż "zaszalał" i kupił mi kwiaty już na złote gody , na zaś :):):):) nigdy nie wiadomo co nas czeka ... jutro, za parę lat. prosty przykład : ja się nie spodziewałam takiego gestu z Jego strony, On też na pewno nie mojej reakcji. To była wielka, naprawdę wielka niespodzianka :) Dziękuję.
super zdjecia w super miejscach, ja moge tylko pozazdroscic, my w Pl biegalismy, na nic czasu nie bylo :(
OdpowiedzUsuńa droga powrotna byla bardzo dluga, bo az 1400 km od promu......
Milanek taki sliczny jest i duzy :), pozdrawiamy
zazdroszcze ze Milan tak fajnie jedzie autem:))) a powiedz mi bo Milanek ma bardzo fajna fryzurke, czy On daje sie obcinac fryzjerce ??? czy to Wasze dzielo?:)) fajowe zdjecia widac, ze Milan zreszta jak i Wy jestescie szczesliwi :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńale piekne zdjęcia ;) super ze wypoczeliscie i super ze juz jestes ;)) i 100 latek w miłosci z okazji rocznicy :**
OdpowiedzUsuń