poniedziałek, 28 stycznia 2013

28.01

U Was też tyle sniegu ??? u nas chyba rekordowe opady były w weekend. Fajnie, ale już się roztapia. W związku z tym, aby wykorzystać aurę, w niedzielę bylismy na saneczkach :) Chłopaki się wozili, ja się relaksowałam i wlokłam za Nimi powolnym tempem. Patrzyłam na ten zasypany park z usmiechniętym Milanem w tle i wspominałam. Bo ja ogólnie jestem bardzo refleksyjna i sentymentalna. Wspominałam, nasze spacery prawie codzienne przez park, jak wiele się zmieniło w Nas, w Milanie, w otoczeniu. Milan początkowo tylko leżał w głebokim wózku i spał. Na jesieni zaczęłam Go powoli sadzać w spacerówkę. Zimą rok temu jeździliśmy na sankach z oparciem. Wiosną zakotwiczaliśmy wózek przy ławeczce i uczył się Mimi stawiać Isze kroki. Latem biegał już po parku. A teraz, jeździ już na "dorosłych" sankach z małym oparciem. Co prawda zrobił bach ale przysporzyło mu to dużo wrażeń i radości. Jak On się zmienił. Wychowywanie dziecka to ciężka praca ale za to bardzo wdzięczna i satysfakcjonująca. Nie potrafię opisać uczuć jakie mi towarzyszą gdy na Niego patrzę np. gdy sam je, uklada puzzle, stroi smieszne minki itd itp. Zaskakuje mnie co dziennie. Dziś np. zjadł swoje IIgie śniadanie (tylko ze wzgledu na porę dnia tak można je nazwać, porcja była zdecydowanie obiadowa) sam, wypił herbatkę, następnie włożył kubeczek do miseczki, widelec i cały zestaw odstawił z moją pomocą do zlewu. Na szczęście byłam w kuchni, w przeciwnym razie stało by się wielkie nieszczęście, bo chciał zepchnąć to z blatu do zlewu, a to wszystko z ulubionym Mc Queenem czy jak tam go zwą :) Mogłabym przytaczać i opisywać dużo sytuacji, wiecie same doskonale jak szybko rozwijają się dzieci w takim wieku. Ale o jednym muszę napisać, bo to napawa mnie wyjątkową dumą :) Mianowicie o wspomnianych puzzlach. Nasz Syn, skończy rok i 8 miesięcy za dwa dni, a sam układa puzzle. Zdaje sobie sprawę że robi to zapewne pamięciowo, dlatego kupuje mu co tydzień nową układankę, żeby trenować pamięć oraz zdolności manualne. Ale rozumie też, że dany element tu nie pasuje, że musi obrócić, przesunąć, że teraz musimy dopasować np. główkę kotka. Szuka, stara się, przynosi mu tu wiele radości i zadowolenia. Ewidentnie lubi takie łamigłówki. Największe jakie obecnie samodzielnie układa mają 21 elementów. Oto one: 


Dla podniesienia mu poziom kupiłam mu 48 elementów, także drewniane. Na razie sprawiają mu trudność i musimy mu pomagać. Być może te okażą się za trudne, są przeznaczone dla dzieci powyżej 3 lat. Poinformuje o ewentualnych postępach.

Rozwinął się Milan też werbalnie.
mama - mama, gdy coś chce mamo
tata - tata, tato
ciocia - cieciu
wujek - bim, pun, czasem jakby ćpun :)
babcia - baba
dziadek - dziadzio
Milan - Mimi
ten, ta, to - ta, to
nie - nie
tak -ta
oraz masa dźwiękonaśladowczych.
Ogólnie dogadujemy się, wiemy co chce i o co mu chodzi. Co przykuwa Jego uwagę, co Go interesuje itd itp międzypersonalne.

A Bejbi siedzi cierpliwie a zarazem bardzo niespokojnie w brzuchu, rozwija się zdrowo, prawidłowo, i czeka zapewne nie bardziej niż my na dołączenie do Nas, na swoje pięć minut :) 

Tylko jak ja, pójdę na taki zimowy spacer np za dwa lata ??? Patrząc na Nich dwóch, będę wspominać podwójnie, rozmyślać dwa razy dłużej, zadziwiać się dwa razy mocniej, obym tylko nie szła dwa razy wolniej niż wczoraj przez te refleksje :):):)

sobota, 26 stycznia 2013

26.01

Witajcie w nowym roku :) Życzę Wam na wstępie dużo zdrówka oraz szczęścia na ten 2013. Oby ta 13 w dacie nie okazała się dla nikogo pechowa, a wręcz przeciwnie przynosiła szczęście. Dla mnie ten rok będzie rewolucyjny oraz pełen zmian. Po Isze rodzina nam się powiększy ... oby to była mała rewolucja. Nie wiadomo jak Milan zareaguje na brata, na brak wyłączności tylko dla siebie mamy, taty oraz całej reszty. A największą niewiadomą jest jak na razie zachowanie naszej mniejszej Pociechy, która do Nas dołączy w maju, konkretyzując i prognozując w IIgiej połowie maja. Po IIgie na wiosne ja i Mimi przeprowadzamy się do Polski. Na dzień dzisiejszy, co dodaje ze względu na mieszane uczucia nadal, zdecydowaliśmy że będę rodzić w Polsce. Znalazłam odpowiednie miejsce. Wymagam tylko a zarazem i aż szacunku, pomocy, życzliwości oraz co już bardziej wyszukane znieczulenia, które w Polsce według prawa należy się każdej kobiecie za darmo gdy tylko sobie tego zażyczy. W praktyce krótko, zawsze i definitywnie - nie ma anestezjologa więc cierp ciało skoroś chciało. Na szczęście są też miejsca gdzie się da. Teoretycznie jest w stanie Ktoś mnie tam dowieść abym zdążyła wydać na świat nasze Dziecko w godziwych dla mnie i dla Niego warunkach. Ale zastanawiam się jak to będzie w praktyce. Zapewne do dnia porodu nie znajdę odpowiedzi. Asekuracyjnie wybrałam też najlepszy (mam nadzieje) według opinii znajomych szpital w okolicy. Ja wiem, że miliony kobiet, ba, miliardy rodzą dzieci bez znieczulenia i jest to do przeżycia. Ale ja mam ten komfort a zarazem z tego powodu dyskomfort, że mogę urodzić tu, w Norwegii. Ze znieczuleniem, z ogromną pomocą,wsparciem oraz życzliwością personelu. W szpitalu gdzie celebrowaliśmy cud narodzin naszego Milana oraz nasze wspólne Isze dni. Gdy słyszę relacje znajomych, rodziny z polskich porodówek to tu się naprawdę "rodzi" dzieci, ze wszystkimi jak dla mnie najgorszymi wyobrażeniami. Ja nie chcę tego przeżywać. Dlatego też zastanawiam się ciągle, szukam, pytam, czytam, trochę przy tym zdziwiam, poszukując podobnego miejsca w mojej okolicy. A po IIIcie w okresie letnim ewentualnie wczesnojesiennym planujemy przeprowadzkę do swojego domu. W zimę będziemy się przyzwyczajać, uczyć żyć i gospodarzyć na nowym, własnym, tak aby do Nowego Roku 2014 zakończyć wszelkie rewolucyjne zmiany. No przyznacie sami, że do małych zmian nie będą one należały.
Wracając do 2012 ... Święta były wspaniałe oraz magiczne dzięki Milanowi :) Co prawda w Wigilie w nocy miał gorączkę wysoką, ale udało nam się ją zbić. Znów zaatakowała choroba, albo to były pozostałości po wcześniejszej. W Iszy dzien świąt zastanawialiśmy się tak do godziny 17 - jechać na pogotowie czy nie. Kaszel i katar dokuczały mu. Ale z tego powodu ze nie gorączkował nie pojechaliśmy. Po świętach poszliśmy do lekarza i skończyło się na antybiotyku. A właściwie to nie skończyło się, bo po antybiotyku Mimi miał nadal kaszel i podawałam mu syrop. Kaszel ustapił gdy już zrezygnowana i mega zła, przestałam calkowicie walczyć z intruzem po prawie miesięcznej batalii i zostawiłam tą sprawę Milanowi do rozwiązania. Po 4 dniach Syn ozdrowiał, w końcu.
A oto nasze święta w kadrze: