wtorek, 31 lipca 2012

31.07

Za Nami fajny weekend. Lubię takie wspólne, rodzinne dni. Może zdjęcia przybliżą Wam atmosferę tych dni:














A przed Nami fajny tydzień. Lubię takie dni "na chwilę przed" wylotem do Polski.

piątek, 27 lipca 2012

27.07

Na wstępie STO LAT dla Wojtka. I na żywo i offline i gdzie się tylko da i jak się da, życzymy wszystkiego najlepszego. Egoistycznie ... bo jak Mu będzie dobrze i spełnią się Jego marzenia i będzie zdrowy i szczęśliwy to my też będziemy szczęśliwi :) W końcu jesteśmy team'em. Chociaż ostatnio Młody się troche wyłamuję z sojuszu. Ja dla Niego jak najlepiej a On mi na przekór !!! Ciężki tydzień za Nami. Na szczęście dziś udało mu się złapać typowy nasz rytm. Wypadł z obiegu przez późne chodzenie spać. Skoro jest przyczyna, musi być też skutek...skutki...co się na mnie odbiło i na Wojtku też, ale w mniejszym stopniu. Jeden ze skutków to późne wstawanie rano. Minimum do 9 a maksymalnie do 10 spał sobie Milanek. Logicznie rzecz biorąc drzemka przesuwała się na godzinę 14. Wstawał koło 17 i do 22 był pełen energii. I tak zataczaliśmy błędne koło. Jednego dnia poświęciłam się z własnej woli i nie dałam mu wcale usnąć w ciągu dnia. W efekcie, po kąpieli koło 19:30 spał już jak Aniołek...ale znów za długo bo do 8 rano. W dzień nie chciał usnąć na drzemkę o stałej porze- pomiędzy 12 a 13. Wczoraj przyjęłam inną taktykę. Z samego rana poszliśmy na spacer bez wózka, żeby Go zmęczyć. Wróciliśmy po godzinie, gdy już żadnym sposobem nie mogłam Go zachęcić do pieszych wędrówek. Ba ! O 13 poszliśmy na drugi spacer...tym razem z wózkiem i też na nic to się zdało. Usnął w końcu o 16, ale tylko na 40 minut. Cieszyłam się, pomimo że obudził się z płaczem, ale miałam nadzieję że dobrze uśnie wieczorem. Nie było najgorzej, aczkolwiek do najmilszych punktów dnia zaliczyć nie mogę teraz Jego usypiania. Samodzielne usypianie w łóżeczku odchodzi niestety do grona wspomnień. Na miejsce wchodzi usypianie na  naszych kolanach na kanapie- wtula się, nucimy coś pod nosem chociażby aaaa, delikatnie przy tym bujając. Gdyby tylko tak to wyglądało to napisałabym ... odchodzi stety do grona wspomnień. Ale, temu towarzyszą wędrówki, wymuszanie, znoszenie zabawek. Uczę się cierpliwości. Dopiero, bo wcześniej nie musiałam. Dzięki Ci za to Milanku :) Koleżanka, której Córka miała kolkę tak mi kiedyś powiedziała, że jest zaskoczona jak Dziecko uczy cierpliwości i miłosierdzia. Ja teraz tego doświadczam. 
Relacjonując na żywo. Dziś Milan wstał przed 8. Przyjęłam ostrzejszą taktykę i na spacerze byliśmy dwie godziny. Na nogach szedł przez większość czasu. Nabiegał się za ptaszkami w parku, pobawił na placu zabaw, nachodził. I usnął po 12 !!! Sam, w łóżeczku z wszystkimi pluszakami jakie ma. I to chyba będzie teraz metoda na Niego: przytulanki i duża aktywność. Mając  w perspektywie jesień, już jestem gotowa jechać po płaszcze przeciwdeszczowe i kalosze... obyśmy byli szczęśliwi. Wcześniej zbierał swoje tuluśki- pieluchy, brał smoka i wdrapywał na swoje krzesełko. Oznaczało to, że chce spać. Kładłam Go, dawałam mleko, chwila i Milan spał. Czasem ta chwila trwała dosyć długo ale wiedziałam że uśnie, że to działa. Teraz Milan reformuje swoje rytuały. Obym szybko znalazła sedno tych reform i umiała Je wprowadzić w życie, aby znów nasze dni były normalne :) Tak jak dziś. Zmęczył mnie ten tydzień. Uciekł niby jak szalony ale dał się odczuć. W dodatku Wojtek znów długo pracuje. Wracał na kąpiel Milana. Na szczęście niedługo jedziemy do Polski. Potrzebuje tego. Ponad trzy miesiące bez wizyty u naszych najbliższych to dla mnie już za długo. Im dłużej tu jestem tym moja tęsknota narasta szybciej. Cieszę się bardzo że niedługo lecimy. Ja też potrzebuje odpocząć. Jestem bezrobotna ale mam ręce pełne roboty...nie będę się rozwodzić na ten temat. Wiecie same jak to jest :) Pełen etat :) Milan też potrzebuję już chyba zmiany klimatu :) Bo wczoraj wyciągnął reklamówkę i spakował w nią wszystkie swoje buciki, bluzy jakie miał w zasięgu wzroku oraz czapki. Ciągnął za sobą ten tobołek po mieszkaniu, ciągle zmierzając ku drzwiom i nawołując mnie do wyjścia. Zadziwił mnie i rozbawił ten sposób postrzegania świata przez Niego. Z resztą ciągle mnie zadziwia. A teraz u nas królują zwierzątka: Ka ka, gie gie i hooo hooo (sowa).

piątek, 20 lipca 2012

20.07

Dziś dygresja. Milan je dobrze, ale mniej i z mniejszą ochotą niż kiedyś, niż jeszcze miesiąc temu. Kryzys ??? Bo chory był. Nie potrzebuje już takich zasobów żywności ??? Bo Jego wzrost teraz już nie będzie tak szybko postępował. Mhhhh Mam inną teorię. Za mało przebywa na świeżym powietrzu. Gdy skończył pierwszy tydzień zaczął spać w wózku na dworze. Na początku była wiosna i lato, lajtowo było ale potem przeszedł czas na wiatr, deszcz, mróz, śnieg ... nic mu nie było straszne. On smacznie spał. A najlepiej w zimę mu się spało. Wstawał po około 4 godzinach i zjadał pięknie obiad. Miał ogromny apetyt. Gdy ocieplił się klimat, wyszło słońce i przyszła wiosna, spał krócej i niespokojnie. Przetransportowałam Go do domu. O dziwo spał super. W domu było chłodniej niż na tarasie na słońcu. Skończył rok. Nie mogę narzekać, bo jadł nadal dobrze. Ale od około miesiąca zmienia się stan rzeczy ku gorszemu jakby ciągle. Na świeżym powietrzu przebywa. Prawie codziennie chodzimy na spacer, na plac zabaw albo chociaż przed dom do piaskownicy. Niestety ze względu na zmienną pogodę, są to około godzinne wypady. Więc nawet nie przebywa na dworze połowę tego czasu gdy spał na świeżym powietrzu. Chodzi, biega, wścieka się więc logicznie rzecz biorąc według mnie powinien mieć większy apetyt, i większe zapotrzebowanie na kalorie :) Najwidoczniej logiczne myślenie to moja słaba strona. Więc Mama Benia vel. Dobra Rada radzi: Wystawiajcie Dzieci na dwór do spania, nie patrząc na okoliczności pogody... tzn patrząc aby ubrać Dziecko adekwatnie do warunków klimatycznych. Będą dobrze spały - Milan spał od min. 3 godzin do max 5; będą miały apetyt i będą dobrze jadły - Niech rosną, jedzą i tyją, potem i tak wyrosną; oraz będą zdrowe !!! - Milan był chory dwa razy w sezonie jesień/ zima - raz ja Go zaraziłam, drugi - efekt podróży do Polski: klimatyzacja w samolocie, przenoszenie z lotniska do samochodu, zmiana klimatu. Ale przeszedł te choroby szybko i łagodnie, bez antybiotyków na syropkach. 

Z aktualności: Słońce wraca :):):) Ponoć ma trochę pogrzać i pobyć z Nami :) Ponad to w końcu udało mi się złapać Milana w kadrze. Tylko i wyłącznie dzięki ulubionym Kaczuszkom z YouTuba :) Myślę, że komentarz jest zbędny, zachwyt widać.




Aha, pomyślicie: No tak, narzeka że Syn mniej je a paluszkami Go dokarmia. Nie nie nie, nic bardziej mylnego. Te paluszki to wersja light i zastępczy środek na czekoladę !!! Milan uwielbia czekoladę i ciasteczka. Z naszej półki zniknęły słodkości. Mały podpatrzył skąd mama wyjmuję te pyszności, stawał na palce i krzyczał. Teraz są tam paluszki oraz zdrowa alternatywa: deserki owocowe i chrupki marchewkowe.

środa, 18 lipca 2012

18.07

Przestało padać...odpukać. Było nawet gorąco. Dziś jest .... jakby to określić... w miarę. Godzę się już na taki stan rzeczy i na wszystko... z wyjątkiem deszczu. Połowa lipca już za nami. Sztuczną opaleniznę nabyłam nie licząc na korzystne okoliczności pogody. Może być. Szkoda tylko ze po raz 3 jestem przeziębiona w to lato !!! Milana też dopadło. Na szczęście już mu przechodzi. Według mnie bardzo pomogły mu inhalacje. Siadał grzecznie na kanapie i wdychał. W nocy też mu robiliśmy. Ułatwiało mu to oddychanie i łagodziło kaszel. Od dwóch dni, gdy jest już dużo zdrowszy, ciężko wysiedzieć mu 5 minut spokojnie przy inhalatorze. Cwaniaczek :) Przy okazji choroby pojawił się kryzys żywieniowy. Teraz nasz mięsożerca przerzuciłby się najchętniej na wegetarianizm. Owoce i warzywa królują w Jego menu. Właśnie gotuję mu zupkę jarzynową. Mam nadzieję że przy okazji zje również przemycone w niej mięso. Zdecydowanie za jedzenie nie mogę Go teraz pochwalić !!! Ale na pochwałę zasługuje z innych powodów. Po Isze ładnie bawi się z Dziećmi :) Po IIgie nauczył się sam interesować, bawić zabawkami :) Nie ciągnie mnie już za rękę do zabawek. Podchodzi sam, wyciąga obiekt zainteresowań i się bawi. Dobrze. A nawet super... mając w perspektywie możliwość a nawet może i konieczność :( posłania Go do przedszkola od października. Chociaż wolałabym znaleźć nianię albo popularną tutaj dagmame - nianię, która ma pod opieką kilkoro dzieci. Ja jestem teraz osobą bezrobotną. Tutejszy urząd jakby pracy organizuję dla osób bezrobotnych na zasiłkach kursy doszkalające. Jakby, bo zajmuje się on też szeregiem innych resortów: ubezpieczeniem zdrowotnym, urlopami macierzyńskimi, zasiłkami rodzinnymi, opiekuńczymi, emeryturami, itd itp spraw szeroko socjalnych. Ja również dostałam list oraz listę takich kursów do wyboru. Wszystkie zaczynają się w sierpniu, więc gdy my będziemy na wakacjach. To udało mi się rozwiązać. Zgłosiłam, że mnie nie będzie ponieważ planuję wakacje z rodziną. Co jest uzależnione od urlopu mego męża. Zrozumieli, zaakceptowali. Ale w jesiennej turze kursów zapewne nie ominie mnie uczestnictwo. Biorąc pod uwagę moją znajomość języka norweskiego zadeklarowałam chęć uczestnictwa w dwóch kursach: przygotowującym do pracy w przedszkolu jako asystent oraz do pracy w restauracji, kantynie. Kursy trwają 3 miesiące, od poniedziałku do piątku w godzinach od 9 do 15. Zobaczymy jak się sprawy dalej potoczą. 
Zdjęć nie mam ... Milana nie sposób teraz uchwycić w kadrze.... żywe złoto :)

czwartek, 12 lipca 2012

12.07






Tak było w tamtym tygodniu ...obecnie mamy oberwanie chmury za oknem :( Takie napadowe a w wersji light również i umiarkowane opady deszczu mamy od tygodnia prawie :( Odbiera to humor i chęci do działania...jesteśmy skazani w wiekszości czasu na dom. Rozgoryczenie wzrasta gdy pomyślę o lecie w Polsce i o tym, że my w sierpniu lecimy na wakacje do Polski. A co jeśli ja już nie zdążę nacieszyć się słoneczkiem w tym roku ??? Zachłysnąć się zdążyłam, chciałbym rozwoju akcji :) Miałam w planach  tydzień wakacji w Hiszpanii. Obstawiałam, po wywiadzie, Majorkę. Tak - Ja. Mój mąż - Nie. Argumenty mieliśmy obydwoje mocne. Kompromisem okazało się Morze Bałtyckie. Planujemy wyprawę do Władysławowa. Teraz wszystko zależy od prognoz pogodowych. Może chociaż tam pogoda nas rozpieści, bo tu już na to nie liczę. Mimo to mamy za sobą miły weekend. Wojtka siostry z dziećmi przyleciały do Oslo. Milan uwielbia zabawy i wygłupy z Nimi :) Mam nadzieję że Bracia .... 4 chłopców ... wyleczą Go ze strachu przed dziećmi. Chyba, że tylko Oni mu tak przypadli do gusty albo cała otoczka temu sprzyja...czyli przebywanie na znanym,pewnym dla Milana terenie. Zobaczymy. Jak narazie jest dobrze

wtorek, 3 lipca 2012

3.07

Zainspirowana akcją Kattrin, również zaczynamy naukę załatwiania się na nocnik. Czuję, że przed nami ciężka i długa droga. Póki co bez żadnych sukcesów :(
Ale to tylko takie małe wtrącenie. Wpadam tu dziś z porcją zdjęć. W końcu zrzuciliśmy zdjęcia z telefonu. Aparat mam rozładowany od tygodnia. Przypomina mi się, że mam go naładować przy prawie każdej mince Milana. Ten zapał i zamiar trwał tyle co i minki ... sekundę ... może dwie. Grymas na twarzy się zmieniał a wraz z nim moje zamiary. Ale dziś stało się, podłączyłam ładowarkę :) Póki co zdjęcia z telefonu, w słabej jakości, w dodatku w przypadku zdjęć z Leo's lekeland'u rozmazane. Milan biegał, bawił się ... ciężko było Go uchwycić statycznie. No i od tych zaczynamy:





















A tymczasem mama Benia ... Wiecie już dlaczego miedzy innymi tak bardzo lubię Leo's Lekeland :)
 
 Teraz parę zdjęć jeszcze z pobytu mojej mamy u nas:



 Na koniec mix tych, których nie sposób pominąć: