wtorek, 29 listopada 2011

niedziela, 27 listopada 2011

27.11

Dwa tygodnie w Polsce zleciały jakby z bicza strzelił ! Milan zrobił ogromne postępy. Siedzi już absolutnie sam na dywanie, bawi się zabawkami, ba mało tego wyjmuje je sam z pojemnika na zabawki, sam, samiusieńki :) Jak mu jakaś ucieknie to bez żadnych oporów przekręca się na brzuch i próbuje ją dosięgnąć, złapać !!! Milan Zdobywca :) Ma bardzo silne ramiona i podnosi już dupkę :) Pozycja do raczkowania wypracowana, teraz czekamy na Isze ruchy do przodu :) Te prawdziwe, bo sztukę poruszania się w chodziku opanował :) Zaskakuje codziennie i są to dla nas wspaniałe chwile. Szkoda mi tylko bardzo, że Wojtek tego nie widzi :( Ale z drugiej strony mamy to szczęście że jesteśmy razem na emigracji :) Buziaki dla Ciebie :):):) Love ... wysyłamy do Norwegii, a wracając do Polski, to korzystamy z polskiej gościnności i Milan stołuje się u babci Krysi :) Bez konserwantów, pysznie, tanio i w miarę szybko. Oto dwa przepisy:
1. Marchewka, kartofelki, pietruszka, seler, pierś z kurczaka i do garnka. Gotujemy, solimy do smaku trochę i do miksera. Potem w słoiczki i na koniec amamamamam do buziulki :)
2. Brokuły, marchewka, pietruszka pierś z kurczaka. Zagotować, zmiksować, zjeść.

Fotosy:
Czekając na.... Górne Jedynki :)







Zamiłowanie do pojemników na zabawki już Milan zdradził wcześniej, teraz powiększa grono ulubionych :)





sobota, 26 listopada 2011

26.11

A ja dziś wpadłam tu bo MUSZĘ coś napisać. Mianowicie porównanie polityki PRORODZINNEJ w Norwegii i Polsce. A raczej powinnam napisać pseudo albo antyrodzinnej w odniesieniu do Polski. Chodzi mi głównie o ceny artykułów dziecięcych spożywczych i pielęgnacyjnych. Za podstawową jednostkę w Pl przyjęłam 10 złotych w Norwegii 100 koron. Za owe 10 zł w Pl kupimy chleb, masło i pasztet to samo kupisz w No za 100Kr. Taki szybki, obrazowy, nieprecyzyjny przelicznik, nie zgodny z kursem walut, aby przybliżyć Wam wartość pieniądza w No. Ale !!!! Ja za te 100 koron kupuję 10 obiadków dla Milana, a tu w Polsce za owe 10 złotych dobrze jak uda mi się kupić 2 !!! Tu nie kupię za tą moją "dychę" mleka a tam kupię dwie torebki !!! A gdzie pampersy ??? Ja kupię paczkę czyli 96 pampersów za "stówkę" a matki- polki za dychę pare sztuk. Nie wspomnę już o kremach, oliwkach, emulsjach i innych kosmetykach. I w obydwu krajach mówi się dużo o polityce prorodzinnej. Z tym że w Norwegii słowa zamieniły sie w czyny a Pl mówi się tylko i to tylko w TV. Idać dalej ale już tak ogólnie, ja mam urlopu macierzyńskiego rok, potem Wojtek może iść na urlop tacierzyński na 12 tygodni. Wysokość rodzinnego też jest bardziej pro w No. Wnioski nasuwają się same.
Z naszych nowości. Milan usypia już ładnie. Po kąpieli zostajemy sami w pokoju. Już bez zabawek, uśmiechających się dziadków i rozśmieszającej cioci. Spokój, relaks, Milan się wycisza. Potem mleczko, nie ma mowy o kaszce nadal :( tulusiek ulubiony do łóżeczka i Milanek śpi. A ja celebruję ciszę :) Najbardziej to że już nie krzyczy przy zasypianiu. Miłam ogromne wyrzuty sumienia że "zepsułam" tą umiejętność zasypiania Milana prawie samodzielnie przez ten nasz wyjazd. Na szczęśćie udało się nam wrócić do "korzeni". To był nasz największy problem mmmmhhhh bo z jedzeniem to Milan problemów nie ma :):):) Apetyt dopisuje



Z kąpielą również sobie poradziliśmy :) Pojemnik na zabawki pasuje Milanowi idelanie :)



The beściaki na koniec :) Teraz tak Milan wychodzi z kąpieli i tak sobie ręczniczek trzyma :)

A jako kropka dziś pozdrowienia gorące i buziaki dla Wojtka, i cioci Ani :)

piątek, 25 listopada 2011

25.11

Dziś , w końcu dawka zdjęć :):):)
Dla taty, że z głodu nie umrę na... no właśnie nie wiem już sama gdzie : na obczyźnie czy w ojczyźnie ??!!


I inne :) Monotematycznie ale za to dużo :)














 A teraz The Beściaki :):):) !!!!!!! Skarpetki Rulezzz !!!! :):):)




środa, 23 listopada 2011

23.11

U nas lepiej, Milan wraca w swój rytm z każdym dniem. Największym problemem jest wieczorne usypianie. I mama która ciągle zapomina o "rytuałach". Milan musi się chyba wyciszyć przed snem. A ja dla zmęczenia daję mu zabawki, włączam bajkę. Efekt był odwrotny - rozbudzał się. Wczoraj wywnioskowałam że On potrzebuję takiego wyciszenie przed snem. Tylko ja i On. no i właśnie praktykujemy, także kończę bo Synek już na kolanach u mamy :) pa

poniedziałek, 21 listopada 2011

21. 11

U nas mała REWOLUCJA !!! Wieczorami w Milanie się budzi ta natura rewolucyjna. Nie chce leżeć w łóżeczku ani wieczorem przed snem ani rano :( I to akurat wtedy nastąpiła ta zmiana gdy wypowiedziałam magiczne słowa że jestem zaskoczona że Milan tak się zaaklimatyzował. Bo były wieczory że wyszłam z pokoju zanieść butelkę, wracam a Słodziak śpi :) A teraz jak Słodziak usypia ??? A no wczoraj na siedząco na kanapie z głową na kolanach -  SWOICH. Zrozumiałabym gdyby to miało miejsce tydzień temu, gdy przylecieliśmy. Ale teraz ??? Po tygodniu, że niby odpodobało mu się łóżeczko ??? Nie wiem. Będę kombinować. Z nowości Milankowych, to ababababa od rana do wieczora rozbrzmiewa w domu. Milana nauczyły ciocie jeść chrupki, takie to goście :):):) Ponad to jest bardzo bardzo energiczny, pomysłowy, kładzie się na brzuszek z własnej woli,  przekłada się na wszystkie strony, poznaje możliwości swojego ciała. No i pomimo tej całej rewolucji jest prze- sło- dki :):):) 

sobota, 19 listopada 2011

18.11

Żyję. Nadaję z polskiej ziemii :) Wylądowaliśmy w niedzielę koło 21:16 po batalii w mieszkaniu w Oslo. To była prawdziwa przeprawa !!! Ja chora, Milan zaczął gorączkować. W końcu organizm się poddał i w piątek przed wylotem pojawił się katar i kaszel. Cały entuzjazm z powodu wyjazdu do Pl znikł. Jak tu się cieszyć, skoro ja chora i Milan, noc nieprzespana, bo Bidulek miał zawalony nos a przede mną pakowanie i perspektywa lotu z chorym dzieckiem. A owe pakowanie to był największy orzech do zgryzienia. Spakować w jedną walizkę siebie i synka na dwu miesięczną wyprawę !!! Zaczęłam w sobotę skończyłam 5 minut przed wyjazdem na lotnisko. Przygotowywałam, składałam, przekładałam, pisałam listy, rozważałam, porównywałam i w ostateczności przed wyjazdem na lotnisko znów wszystko wypakowałam i spakowałam raz jeszcze bo żadnymi znanymi nam siłami i sposobami nie mogliśmy zamknąć walizki, w którą napakowałam 25kg ubrań i kosmetyków. W tym tych ostatnich większość Milana, ja co do firm kosmetycznych zupełnie nie jestem wybredna a On a i owszem bardzo.Gdy pokonałam Iszy etap naszej podróży - pakowanie. Przyszedł czas na IIgi - lotnisko Gardermoen. Tam poszło nam sprawnie. Wojtek mógł nam pomóc aż do przejścia przez bramki po kontroli osobistej. Nie obyło się bez łez :( Wojtek wiadomo, a Ja za Niego. Niby tylko miesiąc nie będziemy się widzieć, My, ale wiadomo że najbardziej chodzi o Nich : Milana i Wojtka. Ale dla Wojtka to będzie bardzo ciężki czas. Pobudki samotne, powroty do pustego domu, brak rytuału wieczornego i samotne zasypianie. Łzy leciały mi ciurkiem, po prostu mimo woli. Przy wejściu na halę odlotów zapakowałam inwentarz: Milana i torbę do wózka i pojechaliśmy. Rozpoczął się III-ci etap co do którego miałam najwięcej obaw - lot. Patrzyłam co 15 minut na zegarek ciesząc się że Milan nie marudzi, zachowuje się przyzwoicie i nie jest uciążliwy dla współpodróżujących. I tak cały lot :):):):) Iszą godzinkę się rozglądał i podziwiał, IIgą oglądał bajki. Pełen luz i komfort, tylko matka zeschizowana :) Wylądowaliśmy. Szczęście niepojęte dla odbierających nas z lotniska :):):) Siostra ma chwyciła Milana na ręcę i biegiem do samochodu, co najmniej jakby to było odbicie Go z rąk jakiś porywaczy, najeźdźców i innych im podobnych :) Isza nocka na nowej ziemii była ciężka. Milan usnął koło 4 nad ranem. Zmiana otoczenia, inny wystrój, masa emocji, nowe twarze i głosy, inny smak mleka, chciałam się rozpędzić i napisać inna wanienka a tu się należy napisać po prostu wanienka a nie miska. Pomimo że zapakowałam parę ulubionych gadżetów. Aklimatyzacja trwała jeszcze przez najbliższe dni. Bo jak tu spać skoro Ktoś znów przyszedł i w dodatku rozmawia ze mną i się śmieje i zabawia i kuka i guga i cuda wianki ??? A no absolutnie nie spać tylko się rozglądać, cieszyć a potem marudzić. Taki logiczny związek przyczynowo-skutkowy. Staraliśmy się jakoś ułatwić Milanowi ten ciężki dla Niego proces. Na lodówce zawisł plan dnia; karmienie odbywa się w ciszy, kameralnie; pożyczyliśmy wózek , ba mało powiedziane korzystając z uprzejmości wózki; Milan śpi znów na dworze; a kąpieli zażywa w pojemniku na zabawki :) I jest spokój :) W miarę, bez szaleństwa. Są odstępstwa, rozumiem a raczej staram się zrozumieć że babcie, dziadkowie, prababcie, ciocie oraz wujkowie nie widzieli Go długo, więc przymykam trochę oko na noszenie Go na rękach, ale tylko trochę. A czasem o tym zapominam :) Nie chcę Go rozpieścić, dla Jego dobra. W styczniu pojedziemy do No i ja nie będę Go nosić na rękach cały dzień. Fizycznie to ponad moje siły, chociaż masy mi nie brak :):):) A drugi aspekt to Jego uzależnienie, nic bym w domu nie zrobiła, bo Milan potrzebowałby mojej obecności, nie umiałby się sam bawić, oglądanie bajek stałoby się nudne, co teraz jest dla Niego normalne. Muszę interweniować i mieć oczy otwarte :):):) Tak Milanku to dla Twojego dobra :) Teraz śpisz sobie na dwórku pod okienkiem. Ciocia Marta wzięła Cię po obiadku na spacerek, powoziła, dzięki czemu mama miała chwilę aby napisać ten post. Tak więc wróciliśmy do normy. Obiecuję pisać częściej. Nie wzięłam aparatu dlatego póki co bez zdjęć :( pozdrawiamy Wszystkich czytających a najbardziej tych z Oslo w tym całusy dla Tatusia, bo teraz ma nas ponoć czytać :D

poniedziałek, 7 listopada 2011

7.11

A u mnie jak nic to nic, cisza dwa tygodnie prawie na blogu, a jak się rozszaleje to się piszę co drugi dzień :) W sumie to nie chciałam nic napisać, bo nowości nie mamy. Wpadłam wrzucić parę zdjęć. Ale skoro już jestem .... :) Więc, ja walczę z przeziębieniem nadal, ale nie jestem już sama na polu bitwy, mam posiłki: rutinoscorbin. Nie dało się bez. Najważniejsze aby Milan nie załapał ode mnie infekcji. Wczoraj się wylegiwałam, kurowałam, wygrzewałam. Miałam warunki :) A dziś wstałam i poczułam się gorzej. Gdzie tu logika ??? Siedzimy znów w domu :( buuuuuuu








Aaaaa i zapomniana ale aktualna sprawa !!! Półroczynki :):):) zasymbolizowaliśmy zmianą "duduna". Żabę zastąpiła kaczuszka :) Zostaliśmy przy wodnej tematyce.