sobota, 26 stycznia 2013

26.01

Witajcie w nowym roku :) Życzę Wam na wstępie dużo zdrówka oraz szczęścia na ten 2013. Oby ta 13 w dacie nie okazała się dla nikogo pechowa, a wręcz przeciwnie przynosiła szczęście. Dla mnie ten rok będzie rewolucyjny oraz pełen zmian. Po Isze rodzina nam się powiększy ... oby to była mała rewolucja. Nie wiadomo jak Milan zareaguje na brata, na brak wyłączności tylko dla siebie mamy, taty oraz całej reszty. A największą niewiadomą jest jak na razie zachowanie naszej mniejszej Pociechy, która do Nas dołączy w maju, konkretyzując i prognozując w IIgiej połowie maja. Po IIgie na wiosne ja i Mimi przeprowadzamy się do Polski. Na dzień dzisiejszy, co dodaje ze względu na mieszane uczucia nadal, zdecydowaliśmy że będę rodzić w Polsce. Znalazłam odpowiednie miejsce. Wymagam tylko a zarazem i aż szacunku, pomocy, życzliwości oraz co już bardziej wyszukane znieczulenia, które w Polsce według prawa należy się każdej kobiecie za darmo gdy tylko sobie tego zażyczy. W praktyce krótko, zawsze i definitywnie - nie ma anestezjologa więc cierp ciało skoroś chciało. Na szczęście są też miejsca gdzie się da. Teoretycznie jest w stanie Ktoś mnie tam dowieść abym zdążyła wydać na świat nasze Dziecko w godziwych dla mnie i dla Niego warunkach. Ale zastanawiam się jak to będzie w praktyce. Zapewne do dnia porodu nie znajdę odpowiedzi. Asekuracyjnie wybrałam też najlepszy (mam nadzieje) według opinii znajomych szpital w okolicy. Ja wiem, że miliony kobiet, ba, miliardy rodzą dzieci bez znieczulenia i jest to do przeżycia. Ale ja mam ten komfort a zarazem z tego powodu dyskomfort, że mogę urodzić tu, w Norwegii. Ze znieczuleniem, z ogromną pomocą,wsparciem oraz życzliwością personelu. W szpitalu gdzie celebrowaliśmy cud narodzin naszego Milana oraz nasze wspólne Isze dni. Gdy słyszę relacje znajomych, rodziny z polskich porodówek to tu się naprawdę "rodzi" dzieci, ze wszystkimi jak dla mnie najgorszymi wyobrażeniami. Ja nie chcę tego przeżywać. Dlatego też zastanawiam się ciągle, szukam, pytam, czytam, trochę przy tym zdziwiam, poszukując podobnego miejsca w mojej okolicy. A po IIIcie w okresie letnim ewentualnie wczesnojesiennym planujemy przeprowadzkę do swojego domu. W zimę będziemy się przyzwyczajać, uczyć żyć i gospodarzyć na nowym, własnym, tak aby do Nowego Roku 2014 zakończyć wszelkie rewolucyjne zmiany. No przyznacie sami, że do małych zmian nie będą one należały.
Wracając do 2012 ... Święta były wspaniałe oraz magiczne dzięki Milanowi :) Co prawda w Wigilie w nocy miał gorączkę wysoką, ale udało nam się ją zbić. Znów zaatakowała choroba, albo to były pozostałości po wcześniejszej. W Iszy dzien świąt zastanawialiśmy się tak do godziny 17 - jechać na pogotowie czy nie. Kaszel i katar dokuczały mu. Ale z tego powodu ze nie gorączkował nie pojechaliśmy. Po świętach poszliśmy do lekarza i skończyło się na antybiotyku. A właściwie to nie skończyło się, bo po antybiotyku Mimi miał nadal kaszel i podawałam mu syrop. Kaszel ustapił gdy już zrezygnowana i mega zła, przestałam calkowicie walczyć z intruzem po prawie miesięcznej batalii i zostawiłam tą sprawę Milanowi do rozwiązania. Po 4 dniach Syn ozdrowiał, w końcu.
A oto nasze święta w kadrze:
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz