środa, 24 lipca 2013

21.07

Chrzest Święty Marcelka:


























24.07

Solidna porcja zdjęć i aktualności ... chociaż tyle jestem Wam winna :) Na wspomnienia, na które wiecznie nie mam czasu, z pierwszych dni Marcelka, pierwszych dni naszej rodziny w powiększonym składzie i inne znajdę jeszcze czas. Jest światełko w tunelu :)
Milan ... starsi mają pierwszeństwo ... jak na starszego brata przystało wydoroślał. Młodszy brat bardzo Go zmobilizował do zmian i działania. Pożegnaliśmy się z pampersami na dobre :) Metoda na "starszego brata" okazała się w Jego przypadku strzałem w dziesiątkę. A przed, przerabialiśmy już chyba wszystko co możliwe : książeczki, nagrody, bieganie bez pampersa, majteczki z samochodem, motywowaliśmy Go różnymi sposobami...z jakim skutkiem ... wiadomo. Usamodzielniło nam się dziecko. W efekcie mógł w końcu pójść do przedszkola :) Chodzi 3 dni w tygodniu, na razie na zasadzie testu i przyzwyczajenia. Początkowo byłam pod telefonem aby w każdej chwili móc po Niego jechać. Ale On zaskoczył nas bardzo i już pierwszego dnia wytrzymał do godziny 15 i nawet o mnie nie wspomniał !!! Bardzo chętnie chodzi do przedszkola, do dzieci jak to On nam tłumaczy :) Wstaje rano, je chętnie śniadanie, ubiera się, pakuje plecak, na plecy , żegna nas buziakiem i swym mega słodkim baaaaaajjjjjjj i w drogę, po nową przygodę :) Z przedszkola wraca bardzo dorosły i dumny z siebie. Opowiada po swojemu co robił, śpiewa piosenkę jaką ich Pani uczyła i jak bardzo tęsknił za nami i płakał ...oczywiście zmyśla :) A najbardziej co na dobre mu wychodzi tęskni zawsze za swoim Bajbi :) Przytula Go i obsypuje buziakami po powrocie. Przedszkole to super instytucja !!! A oto nasz Przedszkolaczek:







Marcel skończył już 2 miesiące. Piszę już, bo nie wiem kiedy ten czas zleciał. Miałam tak wiele na głowie że nie miałam czasu myśleć o tym co za dzień nawet mamy. Meble, meble, i jeszcze raz meble. Ale to w kolejnym akapicie :) Marcel jest super grzeczny. Zaskoczył mnie bardzo swym zachowaniem i usposobieniem. Jednym z argumentów przemawiającym za porodem w Polsce, było min. moje nastawienie, że tym razem nie będzie tak łatwo, że muszę w końcu poczuć co to nie przespana noc itd itp, a tymczasem Marcel jest aniołkiem :) Zdarzyło nawet już mu się przespać całą noc !!! Normalnie wstaje koło 3 w nocy na mleczko. W dzień też jest grzeczny. No tylko "płódź i ródź" Milena :) Braterska miłość kwitnie. widać to na zdjęciach zamieszczonych na dole doskonale. Chociaż początkowo było bardzo ciężko. Opiszę to we wspomnieniach. Napomknę tylko że podczas pierwszego karmienia Marcelka w domu płakalismy: głodny Marcel, zazdrosny Milan, rozdarta emocjonalnie ja, przejęta i wzruszona moja mama oraz moja babcia. Sceny były momentami wręcz drastyczne, zupełnie inaczej niż na tych zdjęciach. I tu też pomogły dużo tłumaczenia że Milan jest już straszym bratem. Angażowaliśmy Go w pomoc przy przebieraniu, ubieraniu, karmieniu. Czuł się i czuje nadal bardzo potrzebny a najfajniejsze to, że za pomoc i zaangażowanie są brawa, słowa pochwały a czasem nawet jakiś słodki drobiazg od młodszego brata.














Nasz dom jest już prawie gotowy na przyjęcie naszej rodziny :) Wojtek i mój Szwagier składają meble, montują gniazdka i wykonują inne zabiegi już tylko niemalże kosmetyczne. Kuchnia w całej okazałości stoi już gotowa. Dziś akurat montują drzwi wewnętrzne i to byłoby już chyba ostateczne domknięcie prac wykończeniowych. Zostanie nam "tylko" posprzątać oraz czekać na sofę :)

sobota, 13 lipca 2013

kwiecień/maj 2013

W końcu mam chwile...tak mi sie na obecną chwilę wydaje. Ale moi chłopcy mogą mnie jak to przeważnie bywa zaskoczyć. Meble te większe gabarytowo już w większości wybrałam. Powinnam jeszcze trochę pogrzebać w sieci za "drobnostkami" ale już mam tego dość. Biorę laptop i mebluje, dekoruje, przestawiam, projektuje a najlepiej mi to szło koło 2 , 3 w nocy, po nocnym karmieniu Marcelka. Chociaż od paru dni Marcel budzi się przed 4 i wtedy buszuje do 5 :) Wtedy jest cisza, spokój i mam pewność że nikt mi nie przeszkodzi. Ale może zacznę od początku, cofnijmy się do kwietnia oraz maja. 14 kwietnia przylecieliśmy do Polski ... rodzić :) NO fakt taktem urodziłam, ale tak mi się wydaje że to wszytsko związane z ciążą, porodem działo się "mimochodem", bo ja byłam prawie w 100% pochłonięta wykończaniem naszego domem. Długa byłaby lista spraw które udało mi się załatwić przed porodem. Na szczęście wszytsko mi sprzyjało. Czułam się super, żadnych skurczy, ucisków i dyskomfortu nie odczuwałam. 3 tygodnie przed porodem myłam z siostrą okna w domu. To wszytsko było trochę jak w krzywym zwierciadle. Na wizytę do lekarza dwa tygodnie przed porodem pojechałam przy okazji. Weszłam do gabinetu. Pani doktor zapytała czy coś się dzieje skoro się zjawiłam, a ja szczerze i bez  wiekszego namysłu zaczęłam opowiadać że owszem dzieje się, bo mam problemy z podłączeniem  sieci wodno kanalizacyjnej przez gminę i przyjechałam do projektanta odebrac projekt przydomowej oczyszczalni oraz studni :) Dostałam wtedy na tej wizycie skierowanie do szpitala. Cięcie cesarskie było już wtedy przesądzone prawie na 80%. I tu Marcel miał pierwszeństwo. Wiedziałam, że zostały 2 tygodnie i wszytsko podstosowałam pod Niego i szczęśliwy bezpieczny dla Niego poród. Szybko dopinałam niezałatwione i niesfinalizowane jeszcze sprawy. Po pierwsze , żeby Wojtek gdy przyjedzie miał jak najmniej na głowie, aby mógł czas spędzac z Milanem gdy mnie nie bedzie, a potem z nami. Po drugie miałam w głowie wizje , że jak już się Marcel urodzi to przez najblizszy czas bedę poniekąd niedysponowana i poza zasięgiem. Więc po castingach i mini przetargach :) w sobotę 18 maja doprowadzono nam wodę do domu, montaż oczyszczalni czekał na mój powrót ze szpitala dopięty na ostatni guzik, Wojtek w poniedziałek po południu miał być w domu :) Zostało tylko urodzić. Ale, żebym się za bardzo nie wyluzowała i niezrelaksowała to musiałam jeszcze myśleć o rozliczeniu usługi za koparkę...do ostaniej chwili, bo to zrobiłam jadąc już do szpitala, po drodze 20 maja :) Mina pani wystawiającej mi fakturę była niemalże bezcenna gdy na pytanie kiedy rozwiązanie odpowiedziałam że dziś, bo jadę właśnie do szpitala. Położono mnie na oddział i czekałam na ... najpierw na męża jadącego już z Gdyni do nas, następnie na cięcie i nowego małego Synka :) Na drugi dzień, we wtorek o godzinie 8:45 urodził się Marcel. Wszystko według planu. Aczkolwiek zaczęły się małe zawirowania. Planowałam pobyć w szpitalu góra 3 dni, a wyszliśmy w 5 dobie życia Marcelka ze względu na żółtaczkę. O pobycie owym więcej napiszę w następnym poście. pa