czwartek, 22 sierpnia 2013

21.08

Post z 3 w tle :) My, starszyzna obchodziliśmy 3cią rocznicę małżeństwa, Marcelek kończył 3 miesiąc życia. Piszę, obchodziliśmy , bo napewno nie świętowaliśmy... niestety przyszło nam spedzać ten dzień oddzielnie. Mając dużo czasu na myślenie, doszłam do wielu wniosków. 
Po pierwsze, że niczego nie żałuje, że wyszłabym za mego męża raz jeszcze chociażby dziś, to dla mnie mega istotne :) Masę radości i szczęścia dało mi to małżeństwo. Najważniejsza przyczyna owego to nasze dzieci. Owszem, można mieć dzieci i nie być małżeństwem...doskonale każdy z nas wie , że do spłodzenia dzieci akt małżeństwa nie jest niezbędny. Ale ja mam takie tradycyjne podejście do tej kwestii, że gdy są dzieci to powinna być rodzina taka naprawdę. Naprawdę kochająca się z punktu praktycznego oraz naprawdę prawdziwa, legalna z punktu formalnego. Bo, nie ukrywam, ciężkie momenty też były, szczególnie podczas budowy domu. Na tyle ciężkie, że człowieka takiego chociażby jak ja na pewno kordziłoby odkręcić się na pięcie i rzec ok...to nara :) A już napewno niejednokrotnie Wojtka. Uuuu ile On już się razy ze mną rozwodził przez te trzy lata :D::D:D Nie zliczę. Niestety z powodu tej częstotliwości, domyślacie się jak do tego podchodzę ... relax, take it easy :D:D:D Uważam, że małżeństwo to dobra rzecz i popieram. Oczywiście odnoszę się tu do naszej sytuacji, naszych poglądów oraz w dużej mierzę biorę pod uwagę nasze charaktery. A miłość jak to miłość każda jedna jest najwspanialsza, najpiękniejsza ... tylko wkrada się w nią codzienność, problemy, różnice zdań których się nie da uniknąć...życie. Ale na szczęście "Serce ma swoje racje, których rozum nie zna" B. Pascal. 
Po drugie to były bardzo intensywne i czego aż się boję napisać ale zrobię to... szczęśliwe 3 lata. Mamy dwóch wspaniałych, zdrowych synków. Sami jesteśmy zdrowi oraz nasi bliscy. Życie nam się dobrze układa. Mieszkamy w swoim domu, na który patrzę nawet teraz i nie dowierzam nadal że to nasze, że to z pracy naszych rąk. I że tak mieszkamy jak sobie wymarzyłam ... pod względem wystroju, dekoracji. Bo teraz marzę abyśmy mieszkali tu wszyscy razem, zawsze. I modlę się o dalszą pomyślność i zdrowie dla naszej rodziny. Mogłabym tego nie pisać, bo taka nasza polska tendencja...jest jak jest, jakoś się żyje, stara bieda, mogłoby być gorzej. Ale doceniajmy co mamy, cieszmy się z tego i nie bójmy się o tym mówić. Każdy może i musi odnajdować w swym życiu jakieś pozytywy, coś co daje siłę i uśmiech, bo tak się lepiej żyje.
A propos uśmiechu ... mój mąż zaskoczył mnie w te nasze mini święto bardzo bardzo mocno. Rano stanął w mych drzwiach Pan z piękną przesyłką dla mnie :) Normalnie napisałabym że zaskoczył mnie bardzo, ale akurat widziałam jak podjeżdża samochód. Po marce stwierdziłam że niestety jedzie do mnie listonosz z rachunkiem za prąd :( A tu takie mega zaskoczenie, poczta ale kwiatowa. Wiecie, aż się wzruszyłam...



Marcelek skończył 3 miesiące :) Jak się domyślacie wielkiej rewolucji w Jego życiu ten fakt nie uczynił. Nadal jest słodziutki i bardzo grzeczny. Sami zobaczcie:









 Milan jest równie słodki...a najbardziej gdy kryje się ta słodycz pod wcieleniem mini diabełka :) Na zdjęciach wyżej Milano jako starszy brat testuje matę dla brata. My to z przymrużeniem oka tak nazywamy. Ogólnie chodzi o to, że Milan jest chyba zazdrosny, bo w każdy "mebel" Marelkowy musi się najpierw On wpasować. Potem może korzystać Marcelek do woli. Tak samo z zabawkami. Najpierw test jakości wykonany przez Milanka :):):) Ale jest w tym coś tak uroczego...że rozbraja, normalnie rozbraja. Pa

OMG zapomiałabym...rocznicowe nuty :)



wtorek, 13 sierpnia 2013

13.08

7 sierpnia zakończyliśmy proces meblowania ... na jakiś czas. Dotarł do nas narożnik. Teraz już mogę zmierzać tylko w kierunku tworzenia tu domowej atmosfery i dekorowania. A propos tej domowej atmosfery to czujemy się tu coraz bardziej jak w "domu". Wchodzę tu już jak do domu a nie jak wcześniej na budowę. Oto moje nowości :




Nasi Chłopcy czują się tu świetnie, szczególnie Milan. Marcelkowi podejrzewam jest to na razie obojętne gdzie przebywa...byle było dużo mleka, kącik do spania, suchy pampers i ktoś do kogo można się pośmiać, pogugać :) Ogólnie nasz Marcel ma bardzo przyjazne nastawienie do świata i pogodne usposobienie. Je, śpi i się śmieje...przeważnie. Ma już 2 i pół miesiąca. Jest słodziutki i bardzo grzeczny...w nocy wstaje na mleko zazwyczaj koło 5 i śpi do 9 albo 10. Myślałam, że bardziej grzecznych noworodków od Milana gdy był młokosem nie ma...a Marcel mnie zaskoczył bardzo pozytywnie. Milan też zaskakuje :) nie zawsze pozytywnie. Ostatnio wykorzystał moje skupienie uwagi nad Marcelem i nakremował się emulsją wodoodporną z filtrem, mega tłustą, oraz podłogę w bawialni. Zdjęcia załączam niżej. Hitem teraz są wierszyki. Mówimy je wspólnie. To co mówi Milano napiszę drukowanymi literami: 

Milan i Marcelek to braciszki DWA
Marcelek zje kotleta a Milanek DWA

Mam DWA latka, dwa i PÓŁ
Siegam głową ponad STÓŁ
Mam plecaczek z samochodem
piję PEPSI a nie WODĘ

Pani zo ZO ZO, pani sia SIA SIA
Pani ZO, pani SIA
Pani zosia męża MA
A ten mąż mąż mąż pije ....  PEPSI

Nasze Skarbulki:



 






sobota, 3 sierpnia 2013

3.08

Powiem krótko, zwięzłowato, wprost i bez dłabości o stylistykę ... ALE JAJA !!! od 29 lipca mieszkamy w swoim własnym domu :):):) Gdy mam chwilę aby usiąść i popatrzeć na te nasze wnętrza cisną mi się na usta tylko te właśnie słowa... ALE JAJA !!! Jestem oszołomiona, zarobiona bo nadal sprzątam, i chyba nadal w to nie wierze, chociaż czas miałam aby do tej myśli i stanu rzeczy przywyknąć. Najpierw budowa, potem wykończeniówka, meblowanie itd itp...zeszło się lekko ponad 3 lata. ALE ja nadal widzę tam tylko gołe mury, bo do tego momentu miałam na to czas, na myślenie o tylko i wyłącznie dajmy na to o budowie domu. Potem pojawił się Milanek, pochłonął mnie bezgranicznie. Chociaż wybierałam, cieszyłam się, narzekałam, wybrzydzałam ... żyłam tym również ale to było obok mnie.A gdy pojawił się Marcelek to już w ogóle poszło to expresem. 3 tygodnie temu byly juz wszedzie gotowe podłogi, ale pod masą foli oraz papierów, kuchnia nie była gotowa , nie było żadnego mebla...a dziś...ALE JAJA :) Jestem szczęśliwa. Podoba mi się te nasze wnętrza, czuje się tam super. Przypomiałam sobie że na początku budowy marzyłam o łóżku sypilnianym pod oknem dachowym, żeby popatrzeć sobie w gwiazdy....marzenie odhaczone, rewelacyjne uczucie :) Spełniam swoje małe marzenia w tym domku :)  Z drugiej strony przypomiałam sobie również jakie wizje miałam w trakcie powstawania tego domu, któych dzieki Bogu nie zrealizowałam. Mowa tu o mojej pierwszej wizji...szklanego salonu...szklany stół, półki, półeczki, wszystko przeszklone oraz o drugiej zielonego dołu w stylu angielskim...zielone ściany, dodatki, kanapy w róże, motywy kwiatowe dookoła !!! Dobrze się stało że tak się nie stało :) A oto te moje małe spełnione już marzenia :) 











Tak, dobrze Wam się wydaję że powtarza się motyw serduszka oraz kraciastej wstążeczki...trudno, nic na to nie poradzę że lubie takie wiejskie klimaty a'la z "Domku na prerii" trącające country :) Lubię to ! 
A te buteleczki z zieloną substancją to mój retro dozownik na płyn :) Sama siebie zaskoczyłam ... yyy jak to nazwać .... może kreatywnością?
Milan oraz Marcel czują się również bardzo dobrze w swoim domku. Milan ma "mój" pokój. Usypia w nim z monologiem na ustach: Tata mebłe, pan mebłe, gugu mebłe, mój, dom, mebłe tata pan, dom, Bajbi mebłe .... i tak w kółko :)