piątek, 14 października 2011

14.10

Padam padam padam, solidaryzuję się z liściami za oknem. Na szczęście na razie tylko one spadają, deszcze  łaskawie nas omijają. Wpadłam w ten jesienny klimat przez wczorajsze porządki generalne. Standardowo wytarłam kurz z mebli, odkurzyłam pomyłam podłogi, posegregowałam dokumenty. Ale niestandardowo przestawiłam mebel i umyłam każdą rzecz, rzeczulkę z półek :) I włączyłam pranie i ugotowałam obiad i byłam na spacerze i na zakupach z Milankiem i zmyłam naczynia i rozwiązałam krzyżówkę na kanapie przy kawie i wcale nie piszę tego aby usłyszeć brawa o nie nie nie, mnie po prostu takie rzeczy cieszą. Uwielbiam taki ład, porządek, aż czuć czystość w powietrzu. Tym bardziej się tym delektuję i cieszy mnie to bo teraz rzadziej niż kiedyś wpadam w porządkowytrans. A to kiedyś było niedawno - w ciąży. To był mój wtorkowy rytuał, kompleksowe sprzątanie mieszkania, od poczęcia do 41 tygodnia. Teraz robię to na raty, jeden dzień łazienka, drugiego i trzeciego nic, czwartego kurze, piątego podłogi albo i nie, albo w innej kolejności, albo coś ominę ale na bank co dwa tygodnie. Za szkoda mi czasu wolnego. Milan mnie wyleczył z przesadyzmu i choć niektórym. którzy nie mieli ze mną kontaktu w ciąży będzie w to trudno uwierzyć, z pedantyzmu. Tak, moje zachowanie zdecydowanie miało znamiona pedantyzmu. Ale już zmądrzałam, bo w tych kategoriach też muszę to oceniać. Bo ! rozpieściłam mojego Wojtka do wszelkich granic możliwości. W ciąży byłam na zwolnieniu lekarskim od 2 msc. Będąc w domu byłam na najwyższych obrotach. Wojtek nie miał praktycznie żadnych obowiązków, bo ja zasuwałam jak króliczek z reklamy z Duracella. Czułam się świetnie i chciałam jak najwięcej się ruszać i funkcjonować normalnie. W trakcie zapomniałam że człowiek jest taką istotą, która do dobrego się bardzo szybko przyzwyczaja. Człowiekiem owym w tym konkretnym przypadku był mój mąż. Teraz siłą rzeczy podział obowiązków musiał się zmienić. Czasem organizuje sobotnie wspólne porządki, taki oryginalny sposób na rodzinne i jakże modne aktywne spędzanie czasu :) W weekendy nie urzęduję w kuchni. Interesuje mnie tylko niedzielne śniadanie i ponad to nawet palcem tam nie drgnę, a kordzi mnie oj kordzi. Kuchenka ze smugami, zlew nie wytarty, na blacie okruszki .... przeżywam wewnętrzne rozdarcie: sprzątnąć i poprawić czy nie przez co docenić Wojtka. Już nie wtrącam się, nie pouczam,nie poprawiam, doceniam.
Nie sprzątnęłabym mieszkania i nie zrobiła innych wielu rzeczy gdyby Milan był innym dzieckiem. A On spał sobie w wózeczku na tarasie. Teraz leży na brzuszku i ogląda bajki i tez mam czas aby napisać ta notatkę. Taki grzeczny Słodziaczek z Niego :)




Ale potrafi też pokazać różki . Milan uwielbiał się kąpać. Uwielbiał, bo ostatnio przy każdej kąpieli krzyk. Coś niespotykanego dotychczas. Zaczeliśmy kombinować. Efekt owych jest bardzo zadowalający. Milan znów lubi kąpiel, a wystarczyła zwykła głęboka miska :) Czasem proste rozwiązania są najlepsze :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz