poniedziałek, 11 czerwca 2012

10.06

Czerwiec, za chwilę minie pierwsza połowa roku. Czas strzelić mały bilans na tym półmetku. Więc, przypomnę, że ten rok ma być mój. Ja mam nauczyć się języka norweskiego. Ja mam schudnąć. Ja mam czuć się dobrze. Ja mam być szczęśliwa. Ja mam ... A jak jest, jak było od początku roku ??? Naukę zaczęłam z ogromnym zapałem, ambitnie, codziennie i bardzo sumiennie ... wszystko aż do przesady. W efekcie, teraz się zastanawiam czy nie odpuścić czy nie zrobić sobie porządnej przerwy. Mózg mi się przegrzał, zmęczył :( Każdą wolną chwilę spędzałam w książkach, testach, ćwiczeniach, nagraniach. Wiadomo, życie toczy się dalej. I nie mogło toczyć się obok mnie. Nie przy małym dziecku i nie przy silnym postanowieniu zgubienia paru kilo. W pierwszych miesiącach, wieczorami jeszcze ćwiczyłam. Możliwe, że tan natłok dawał mi powera, bo czułam się wyśmienicie. Organizowałam, planowałam, dawałam radę, aby podołać wszystkiemu. Zdecydowanie to były bardzo dobre miesiące,ten pierwszy kwartał. Dla mnie, dla nas. Ja byłam szczęśliwa i moi chłopcy przy mnie też. Potem pojechaliśmy do Polski. Wróciliśmy, ruszyłam z rozpędu. Ale chyba przedobrzyłam. Albo, efekty mojej pracy i tej naukowej jak i diety, ćwiczeń czyli pracy nad sobą mnie rozczarowały. Co nie znaczy, że nic nie osiągnęłam. Jestem zadowolona z nauki języka. Dogaduje się w podstawowych kwestiach, ba, nawet konwersacje prowadzę na placach zabaw. Nie boje się już mówić, uczę się nie tylko w domu ale też praktykuje. Ale ja chciałabym więcej i więcej, zachłanna jestem strasznie. Jest mi ciężko osiągać zamierzone cele, szczególnie te dalekosiężne. Niecierpliwa jestem i wymagająca. Ale chyba najmniej wymagam od siebie, a to jakiś absurd :)  Jak sobie coś wymyślę to nie ma zmiłuj, bij, zabij nie odpuszczę ... ale ja chcę już, teraz ... nie mam czasu czekać na efekty. Co do nauki języka jak i diety ma się ni jak. Zapał mi teraz opadł, z tego powodu. W dodatku od tygodnia mam wolne od zajęć i czuję się wyśmienicie. Wiadomo, jest mama więc jest super :) Co do diety ... starałam się. Przestałam już nawet czuć głód. Ale porażających efektów nie widzę ... a takich oczekiwałam. Owszem miło założyć ubrania letnie z tamtego roku, które są luźniejsze, lepiej leżą i ja się lepiej czuje ale czy to warte tego poświęcenia ??? Żegnaj ambitna mamo Benio :) Zaczynam się poddawać. I super mi z tym, co gorsze. Więc albo zbiorę się do galopu raz jeszcze albo wyluzuje. Decyzję muszę podjąć do jutra najpóźniej. Bo jutro powinnam zacząć zajęcia po tygodniowej przerwie, dłuższa nie ma sensu. Zobaczymy co ja wymyślę ... sama jestem bardzo ciekawa.
Co u Milana ??? Ma już 10 zębów. Chodzi bardzo sprawnie, biega nawet. Rozgadał nam się. Całą noc przesypiamy od 3 miesięcy. A od jakiś 3 tygodni Synek się budzi rano, i sobie leży, rozmawia. Daje mu wodę, włączam czasem bajkę i mogę iść się umyć, ubrać, zrobić śniadanie a czasem ewentualnie jeszcze pospać... niezły luksus co :) Komplementów na Jego temat mogłabym tu mnożyć i mnożyć. Więc basta :) Pisałam Wam wczesniej o mini buncie Milana. Wystepował on np. gdy nie pozwalałam wchodzić na strome metalowe schody. Zwalczylismy problem. Sukcesywnie za każdym razem brałam go na ręce i zanosiłam do domu, tylko gdy podchodził do schodów. Długo nie trzeba było czekać na efekty. Teraz Milan nie wchodzi już na schody. Nawet gdy myśli że jest sam i że ja nie patrzę. A ja wtedy jak prawdziwy szpieg czaje się w oknie albo za futryną. Teraz mamy dwa nowe problemy. Pierwszy - Milan nie umie się sam bawić. Ale to na razie bagatelizuje trochę i blednie ten problem na tle drugiego - Milan boi się dzieci. Mój zuch, przedszkolaczek, który biegł do Dzieci i lubił się z Nimi bawić. Coś się stało, Któreś z Dzieci Go przestraszyło, zabrało zabawkę bądź krzyknęło, co niefortunnie i wyjątkowo mocno utkwiło mu w pamięci. Na placu zabaw Milan bawi się świetnie, pięknie, cieszy się dopóki nie przyjdzie inne Dziecko. A już nie daj Bóg żeby krzyknęło, podkówka i ile sił w nogach do mnie. Tłumaczę, pokazuję, tulę, podchodzę z Nim do Dzieci. Sam też podchodzi, chce się bawić i czasem jest Ok ale ... do kolejnego okrzyku Dziecka, do pierwszego energicznego ruchu. On się po prostu boi Dzieci. Do dorosłych lgnie. Jest odważny i bardzo otwarty, zagaduję, podchodzi. Często jest Gwiazdą naszego dzielnicowego centrum :) Ale tylko w otoczeniu dorosłych. Wyrzucam sobie teraz, że może za szybko zaczęłam z Nim chodzić do otwartego przedszkola. Bo to tam się musiał stać ten pamiętny incydent. Usprawiedliwiam się tym, że On bardzo lubił tam być, lubił się bawić z Dziećmi ... nie mogłam tego przewidzieć, że jakieś zachowanie ... normalne w sumie wśród Dzieci tak bardzo zapadnie mu w pamięci i tak zadziała na Niego. Na razie chodzimy codziennie na plac zabaw i próbujemy pokonać strach, bo On chce iść do Dzieci, nie chce siedzieć w wózku ani na kolanach, wręcz się wyrywa a potem szybko wraca do mnie, do nas. Macie inne pomysły ???
Nawiązując jeszcze na koniec do poprzedniego postu - Ładna pogoda wróciła :) Nie ma upału, ale jest ciepło i nie wieje już mroźny wiatr. Korzystamy z okoliczności. Więc i Wy skorzystajcie przy okazji - oto mała wycieczka po Oslo.

 Toyen Park, Botanisk Hage/park botaniczny:
















 Operahuset/ budynek Opery:






 Aker Brygge / port:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz