piątek, 22 czerwca 2012

22.06

Witaj świecie wirtualny !!! Witajcie znów w sieci !!! :) Byłam odcięta od internetu od poniedziałku rana. Mega awaria się stała. Czy mega nieszczęście ??? No, trochę. Pierwszy dzień był ciężki. Nam, pokoleniu www, ciężko żyć odciętym od internetu, od świata. Dobrze, że są teraz takie nowoczesne telefony. Dostrzegłam teraz to. Zawsze mówiłam, że mi potrzebny telefon tylko do dzwonienia, smsowania, ewentualnie mogę cyknąć zdjęcie. W sytuacji kryzysowej i awaryjnej dostrzeglam inne możliwości mojego telefonu. Mam na myśli internet, ale nie tylko :) Zostałam mistrzem i pobiłam wszystkie dotychczasowe rekordy w gierkach na komórce. Nieszczęście stało się jedno z tej całej awarii. Na wtorek zaplanowaliśmy wyprawę do Polskiej Ambasady w celu wyrobienia Milanowi nowego paszportu. Mam w zwyczaju, zawsze odwiedzać strony internetowe miejsc do których się wybieramy i śledzenia aktualności. Akurat nie miałam jak. No i pojechaliśmy na darmo. Tu przestroga dla Osób czytających mnie z Norwegii i wybierających się do Ambasady: Od dnia 14 maja obowiązują zapisy na spotkania w celu złożenia wniosku paszportowego. Wróciliśmy więc do domu z niczym. Szkoda.

Witaj  lato !!! I to nie tylko kalendarzowe ale również od paru dni i meteorolgiczne :) w końcu :) wczoraj wygrzewałam się na tarasie. Dziś nadal ciepło, ale pochmurnie. Koło 9 godziny nasz termometr zewnetrzny od kilku dni wskazuje kolo 40 stopni celcjusza !!! na słońcu rzecz jasna, ale to szczegół ... buzia mi sie usmiecha na ten widok i dostaje skrzydeł. Dosłownie, śniadanie, mycie, ubieranie i szybko na dwór. Milan bawi się już z dziećmi. Ma momenty słabości i ucieka szybko do mnie, ale to już mały problem. Chociaż do przedszkola boję się z Nim iść. Boje się że znów się przestraszy, nie ma co wypływać na głęboką wodę za szybko. On jest taki mój, przytulański i całuśny ... dopóki jesteśmy sami. Jak wchodzi Wojtek, przelewa uczucia na Niego. Przytula się do Niego, caluje, przesyła mu buziaczki :) Stęskniony jest zawsze za Nim. Tym bardziej że u męża w pracy nawał obowiązków. Terminy gonią, pracy dużo, w efekcie wraca nam do domu późno i pracuje też czasem w weekend :( A mi się tak marzy piknik w parku :) Serio, piknik. A właściwie to parę godzin spędzonych razem po za domem na słońcu. Niedziela najbliższa kwalifikowała się do spełnienia tego mojego pragnienia ... ale ponoć ma padać. Zobaczymy.

Witajcie małe zmiany !!! Na lepsze, ku lepszemu życiu Milana tu, na obczyźnie i nie tylko. W domu mówimy po polsku. Na ulicy, na placu zabaw, w przedszkolu, z sąsiadami rozmawiamy po angielsku, ja staram się też mówić po norwesku. Milan słucha tych wszystkich języków. Ludzie są tu bardzo przyjaźni i rozmowni. Milan z koleji bardzo kontaktowy. Podchodzi często sam do ludzi, więc Oni automatycznie z Nim rozmawiają. On się po swojemu dogaduje :) Głową kiwa, wypowiada różne sylaby ... konwersacja kwitnie. Dlatego od wczoraj zaczęłam mówić do Niego czasami po angielsku, na razie. Niech się obsłuchuje. Jak wygląda nasza "mimochodem" nauka napiszę w następnych postach. Ponad to On ma już 10 zębów !!! Je prawie wszystko już. Wyrzuca śmieci do kosza. Minus tego taki ,że czasem znajduję tam też rzeczy potrzebne i przydatne. Ale uczy się. Rozwija i rozumie coraz więcej. Aż czasem zaskakuje. A najsłodszy jest jak idzie spać :) Wieczorem po kąpieli, przytulamy Go, dajemy buzi, robimy pa pa i kładziemy do łóżeczka. Powtarza ten rytuał aż do uśnięcia :) Tzn. przesyła buziaczki, robi nam pa pa i krzyczy na nas jak nie odsyłamy buziaczków, często leżąc nie widząc nas nawet !!! Za chwilę ... cisza, Milan śpi. Słodycz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz