Mama wczoraj poleciała. Smutno
mi, wiadomo. Wracamy do normalności czytaj samodzielności i samoorganizacji.
Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Gdy tylko zabrzmiał mój Budzik
kochany i otworzyłam oczy, mama pytała od razu czy może już iść Go wziąć z
łóżeczka i ubrać ??? Ewentualnie czy dać mu wodę i włączyć bajkę. A ja się
wylegiwałam. Wstawałam na śniadanie. Potem spacer, drzemka Milana … to
pozostało w normie. W porze obiadowej mogłam iść z Milanem na taras, pobawić
się z Nim, a mama urzędowała w kuchni i przygotowywała obiad. Albo na odwrót,
ja mogłam na spokojnie gotować, a Ona zajmowała się Juniorem. Zupełnie za to nie
obchodziło mnie zmywanie naczyń. Mama jakby stęskniła się za standardowym
sposobem zmywania naczyń. W domu ma zmywarkę … wspaniałe urządzenie. Domownicy
czerpią korzyści a nawet i ja tyle kilometrów dalej załapałam się na plusy
płynące z posiadania tego urządzenia :) Mama miała super urlop … zmywała, gotowała,
sprzątała :)
Ironizuję teraz, dla Niej najważniejsze i najwspanialsze było obcowanie z
Milanem. I pod tym względem mogę spokojnie powiedzieć, że miała udany urlop.
Mam wewnętrzne poczucie, że zrobiłam wszystko i tak Jej zorganizowałam czas,
aby wyjechała szczęśliwa i bogatsza o
piękne wspomnienia. A my ??? Dziś wracamy do normy jak wspomniałam
wyżej. Zebraliśmy się rano zrobić zdjęcia do paszportu dla Milana. Dołączam na
dole, jest cudne :)
Potem poszliśmy standardowo na plac zabaw, przekonywać Milana na nowo że dzieci
są super. I nastąpił przełom !!! Taaaadaaaaammmmmm :) Pięknie się bawił,
towarzystwo bardzo mu odpowiadało. Możliwe, że to właśnie dziś zadziałało …
odpowiednie towarzystwo. Bo na placu zabaw były dziś bardzo grzeczne, spokojne
dzieci. Szczególnie upodobał sobie bardzo grzeczną, miłą, prawie w tym samym
wieku Dziewczynkę. Myślę, że Ona też przyszła w tym samym celu co Milan na plac
zabaw. Wymieniali się zabawkami, chodzili za sobą, kukali, zaglądali do siebie.
Milan był bardzo rozmowny, tłumaczył, rozprawiał po swojemu. I tak się
rozkręcił, że potem już zaczynał krzyczeć, piszczeć i rzucać piaskiem na
Towarzyszkę :(
Mi też się oberwało. Jak się nie chce bawić z dziećmi, to nie ma mocy. A jak
się już przekonał, to na całego i aż do przesady się spoufalił. Sprostować
tylko muszę, że ten dzisiejszy piasek to było błoto. Cała noc lało. Byliśmy
brudni strasznie, szczególnie Milan. Jego przebieranie w domu było przesądzone
… nie myślałam wtedy że mnie też to czeka. Podczas zabawy zaczął kropić
niewinny deszczyk. Siedziałam twardo na ławce. Milan bawił się pod dachem,
deszcz mu był nie straszny. Nie chciałam przerywać zabawy, skoro już stała się
ona faktem. Deszcz kropił, kropił … w końcu mama zabrała Dziewczynkę do domu.
Więc zebraliśmy się i my. Do domu z placu zabaw mamy jakieś 10 minut
maksymalnie. W połowie drogi oberwała się chmura … dosłownie. Milan ocalał :)
Zawsze mam przeciwdeszczową folię ze sobą, znając anomalie i zmienność pogody w
Norwegii. Ja, natomiast doszłam do domu cała mokra. Jakby ktoś wylał wiadro
wody na mnie … cóż za zbieg okoliczności, jakby w ramach terapii szokowej
nawiązującej do wyjazdu mamy. Żeby Wam było to łatwiej sobie wyobrazić dodam,
że kurtkę i bluzkę wirowałam w pralce a z butów wylewałam wodę … oto efekt
ulewy przez 5 minut !!!
Szłam jak zmokła kura i się śmiałam w głos :) Ogólnie to fajnie było :)
Wszystko dobre ale z umiarem. Gdy spotka mnie to w ciągu najbliższych dni
ponownie, to wtedy będę już zła na tą pogodę. Bo heloołłł jest czerwiec, a ja
chodzę w kurtce wiosennej !!! Nie lubię. Kiepską mamy pogodę jak na lato. Z
lata mamy tylko piasek z nadmorskiej plaży na podłodze, który Milan przynosi do
domu w za du – żych ilościach. W za dużych, bo w postaci błotka, na ubraniach,
na butach, w rączkach. Ono potem wysycha i mamy piasek wszędzie :(
Za takie „składniki” lata … nie, dziękuję.
Wracając do moich rozterek z
kontynuacją nauki norweskiego, to doszłam do wniosku, że jeśli mam cień
wątpliwości czy mi się chcę czy to dobre dla nas, szczególnie dla Milana, czy
jest sens wydawać pieniądze skoro ja nie mam już takiego zapału, i coraz
częściej źle się czuję z przemęczenia itd. Itp. postanowiłam zrobić sobie
przerwę. Uczę się, w domu, gdy Milan śpi. Bez stresu że muszę to zrobić dziś,
bo jutro na zajęcia muszę to mieć przygotowane i opanowane. Bez nerwowego
patrzenia na zegarek ile Milan już śpi i ile mi zostało czasu. Uczę się kiedy
mogę i jak długo mogę, nie ile muszę. Byłam też u lekarza, zrobić badania w
związku z tym złym samopoczuciem i zmęczeniem. Czekam na wyniki teraz i
ewentualną konsultację. Zrobiłam co powinnam. Jest mi dobrze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz