wtorek, 6 marca 2012

6.08

Zawsze tzn.od urodzin Milana, miałam poczucie że za mało mu czasu poświęcam, że ma za mało rozwijające zabawki, że za mało tu u nas muu muuu i miau miau. Starałam się, ale trudno było mi pogodzić Milana, dom i siebie. Co prawda codziennie czytamy książeczki, naśladujemy zwierzaczki, bawimy się zabawkami, chodzimy na spacer, ale znów kolejne ale ... w miarę czasu i możliwości. A teraz czuję się fair wobec Niego. Mam poczucie że daję mu wszystko co mogę dać. Poczułam to dziś w przedszkolu. Wczoraj słuchałam komplementów na temat M. I fakt jest kolosalna różnica. Gdy 13 lutego przekroczyliśmy Iszy raz próg przedszkola Junior czuł się nieswojo, siedział i obserwował, na znak protestu krzyczał bezłzowo - wymuszał, a  piosenki były złem koniecznym. Teraz chętnie się bawi, sam idzie do dzieci,za dziećmi, chociaż najbardziej lgnie do dorosłych, a pioseneczki piosenusie uwielbia. Ogólnie zmienił się, rozwija Go to przedszkole wielopłaszczyznowo. Wiadomo, kontakt z dziećmi, życie w społeczności, kontakt z językiem norweskim (to bardziej dla mnie z tego pakietu ofert :):):) ) oraz angielskim, nauka piosenek, kontakt z ludźmi z różnych krajów i o różnym kolorze skóry. I o dziwo to Go bardzo ciekawi. Wczoraj wnikliwie się przyglądał i dotykał twarzy pewnej pani z Pakistanu, chyba. Fascynacja była ogromna. Ja wiem, że On narazie nie rozumie że to po polsku, to po angielsku, to po norwesku a słucha też innych języków. Ale myślę, że dla Niego będzie to normalne, i bardzo bym sobie i Jemu życzała aby nie widział nigdy tej różnicy i automatycznie się uczył jak już zacznie mówić, mimochodem wśród rdzennej ludności :). Dlatego złożyłam podania o przyjęcie Milana do 4 przedszkoli od sierpnia. Na początku tak na odwal to zrobiłam, bo był termin składania  podań z nastawieniem że pewnie nie dostanie a jak dostanie to zawsze mogę zrezygnować. Teraz zależy mi trochę, ale skupie się przy podejmowaniu decyzji na Milanie. Jeśli nie będzie chciał zostawać i będą sceny wręcz drastyczne to nie będę Go posyłać, ma jeszcze czas. Ale jestem przekonana że to byłoby  dobre dla M, bo "czym skorupka za młodu nasiąknie". A nie jak ja, muszę się uczyć i łamać język. Mi mimochodem, samo nie wejdzie do głowy :( Od wczoraj przychodzi do przedszkola Emilly z Kanady z synkiem Fraser'em. Uczeń, tak samo jak ja, więc ćwiczymy nasz norweski i praktykujemy. Ale z Emilly jest łatwiej niekoniecznie lepiej niż z Babcią Rosą, bo Babcia Rosa po angielsku nie mówi, więc trza się porozumiewać tylko po norwesku a z Emilly zaczynamy norszkować a za chwilę samo się przełączamy na english. Wiecie, co to nasze przedszkole to mieszanka kulturowa i ludnościowa. Ja już wiem, uświadomiłam sobie to właśnie. Na podstawie mojej wiedzy i rozeznania do przedszkola przychodzą rodzice z : Norwegii, Polski, Rosji, Litwy, Meksyku, Kanady, Iraku, Chin, Japonii, Francji oraz Pakistanu. Na pewno to nie wszystkie narodowości. Są też dzieci adoptowane z Afryki. Tylko korzystać i czerpać wiedzę z takich miejsc o kulturze i obyczajach poszczególnych krajów, ale najpierw trzeba się dogadać !!! Wielu imigrantów nie mówi po angielsku tylko po norwesku, więc Ha det (pa pa)!!! Lecę się uczyć, za nami już 9 rozdział.  Jeszcze jeden i mega test, i poziom Iszy - podstawowy zaliczony i nauczony :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz