niedziela, 25 września 2011

30 kwiecień 2011

WSPOMNIENIE
9 miesięcy minęło jak z bicza strzelił właściwie to nawet 9 i pół bo Milanek urodził się prawie dwa tygodnie po terminie, och co to była za katorga te dwa tygodnie po terminie !!! Chęć zobaczenia Go, przytulenia doprowadzała nas do wariacji. Ja czułam się nadal super, mieszkanie wysprzątane, wszystko gotowe a tu nic się nie dzieje. termin miałam na 20 kwietnia. Byłam aktywna do końca o czym napisze dalej. Jeszcze w marcu pokonałam z mężem 1000 km samochodem wracając z Polski do Norwegi. BO właśnie chyba nie napisałam że my mieszkamy obecnie w Norwegi dokładnie w Oslo od trzech lat. Kwiecień 2011 roku był tu śliczny, zbliżały się Święta Wielkiej Nocy wielkimi krokami, my kolejne święta tu, sami poniekąd, bez rodziny, wpadliśmy na pomysł wybudowania sobie tarasu. Oczywiście dla Milanka, aby mógł sobie spać na tarasie w ciągu dnia, zaproponowaliśmy właścicielom domu naszą wizję i Wojtek zaczął budować taras.



Cały czas przyświecała nam jedna myśl: trzeba zdążyć przed porodem. Taras powstał, my wypiliśmy nie jedną kawkę na nim, nie raz się zdążylismy ze znajomymi pogrillowac a Milan... nic, nawet nie raczył mi jednego skurczu zaserwować :( wiem że brzmi to szalenie, kto by prosił sie o skurcz ale ja już wyczekiwałam jakiegokolwiek znaku że może to już. i co i nic. lekarz ginekolog już na początku marca stwierdził że nie bedzie umawiał mnie na nastepną wizytę bo nie zdąże przyjść a tymczasem minął 20 kwietnia i nic, nawet małego skurczyku no nic... czekamy. lekarka rodzinna z niedowierzaniem patrzyła na mnie gdy zjawiałam się na kolejnej wizycie (tu w No, lekarz rodzinny prowadzi ciąże) a Milan ani drgnął !!! :) w sumie nie ma jak u mamy :) stara wielka mądrość, przekonałam się na własnej skórze bedąc trzy lata na emigracji :) ale wracając do tematu. Również w kwietniu bądź w marcu nie pamiętam tak dokładnie zaczęlismy remont łazienki. Oczywiście też jak w amoku powtarzaliśmy: musimy zdążyć przed porodem... te musimy tzn musi Wojtek :) no i łazienka skończona, robiona też z myślą o Milanku, tylko On z niej korzysta w sumie :) my z przyzwyczajenia korzystamy ze starej :) zabrakło tylko jednej rzeczy do zwieńczenia dzieła - prysznica. Jeden był ale przy montażu rozpadł sie na tysiące, nie wróć, na miliony kawałków i musieliśmy odkupić nowy. No więc, to był piątek 29 kwietnia rano pojechalismy do szpitala na wizytę, zbadano mnie, nic sie nie dzieje ale doktor przepowiedziała że Milan wazy 4,3 kg i gdy tylko cos sie zacznie dziać to szybko żebyśmy przyjeżdżali a jak nic to zaprasza nas w niedziele na oddział i wtedy Oni już pomogą Milankowi wyskoczyć :) chyba się przestraszył zapowiedzi tej interwencji i zaczęły sie długo wyczekiwane skurcze, na początku z każdym się śmialam i sie cieszyłam potem gdy się nasiliśmy to już się nie smiałam :) wrócilismy do szpitala, zbadano mnie, podpieto Iszy raz pod KTG, diagnoza: skurcze słabe nieregularne, idźcie sobie państwo na spacerek. Pochodzilismy godzinę dookoła szpitala, nic sie nie zmieniło. Więc pojechalismy do domu, ale postanowilismy zajechać po ten jeden brakujący element w naszej łazience- prysznic. Ja Big Mama 100kilowa !!! serio :):):) biegałam po ogromnym sklepie, co jakiś czas zatrzymując się ze względu na siłę skurczów, Wojtek gdzieś za mną i szukałam prysznica, z jednego końca sklepu do drugiego i spowrotem bo sie okazało ze nie ma, więc musielismy przemierzyć cała długość sklepicha do punkt obslugi klienta aby zadzwonili do innego sklepu i zapytali czy u niech zakupimy ten model . Okazało sie że jest, ale ja już spacyfikowałam. Wojtek odwiózł mnie do domu i sam pojechał, była godzina 20. zakupił, wrócił koło 21, przyniósł ostatnie brakujące ogniwo - prysznic do domu :) ja wstałam i odeszły mi wody :) ZACZĘŁO SIĘ :)
Pojechalismy do szpitala, Ktg znów wskazało słabe skurcze ale regularne, zostalismy już w szpitalu. Mimo że odeszły mi wody moglismy jechać do domu. Jest mnóstwo różnic pomiędzy porodem po polsku a po norwesku chociaż jeśli chodzi o ścisłość ja rodziłam po angielsku :) Wiadomo o co mi chodzi, zwyczaje, przekonania, podejście do pacjenta itd itp. Niebo a ziemia a może raczej a niebo a piekło, jedno jest pewne że niebo to poród w Norwegii. W Polsce gdy odejdą wody zaczyna sie panika tu uspokajano mnie że to nic, bo wody sie same wytwarzaja automatycznie na nowo, nie wiem , nie znam sie, nie jestem specjalistą, ale mój poród od momentu odejscia wód trwał 21 godzin i Milan dostał 10 punktów w skali Apgara. Właśnie 21 godzin trwał mój poród, a ja wspominam ten czas bardzo miło, fajnie wręcz :) na noc ulokowano nas, mnie i męża w pokoju rodzinnym, w którym było duże łóżko, wanna, przybory do masażu, fotel. normalny pokój. za pomocą przycisku wzywałam położną, ta przynosiła mi gorące okłady na plecy i brzuch. potem troche se powdychałam gazu rozweselającego, ale nie działało to na mnie. tak nam minęła noc. rano koło godziny 7  podano mi epidural- znieczulenie. leżałam na normlanej sali z tym że sama, w normlanej koszuli rozpinanej całej na zatrzaski do kolan na normalnym łóżku z tym że podpieta pod ktg. Mialam super skurcze dlugie i bardzo silne, oczywiscie nie czułam ich wcale, aż z niedowierzaniem patrzyłam na monitor co się dzieje  w moim ciele a najlepsze było to że ja nic nie czułam, esmsowałam, dzwoniłam. cieszyłam się autentycznie sie cieszyłam że rodzę :) Moja przyjaciółka z niedowierzaniem napisała do mnie smsa, cytuje: Halo koza, tu ja brzoza...Ty z porodówki nadajesz ??? Opiekowano się mną bardzo dobrze, Wojtek był ze mną caly czas. było też troche bólu i cierpienia pod koniec, gdy zmniejszono mi dawkę znieczulenia a zwiększono pompę ale to trwało może ze dwie godzinki tylko. o 19 zaczął sie poród a o 19:19 Milanek był z nami :):):):)
4,3 kg szczęścia, radości, miłości, nas :) długi na 53 cm, niby bo ubranka na rozmiar 56 były za małe, tzn. od razu nosił 62.
Łzy, radość, fajerwerki, szóstka w totolotka, telefony, smsy ... euforia nie z tej ziemii :D
Zostałam mamą !!!! Moje malutkie Szczęście w końcu jest po naszej stronie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz