Zima wróciła. Nie na dobre, bez mrozów ale przypomniała o sobie i sypnęła śniegiem. Ba, nie wyszalała się w tym roku. Aż się rano zastanawiałam czy ruszać do przedszkola czy stchórzyć. Jak się okazało po ilości dzieci , nie tylko ja miałam już mega ochotę na wiosnę. Ten śnieg pokrzyżował wszystkim plany i zbił z tropu ku wiośnie. Helołłłłł mamy zimę, jest dopiero 27 luty. No, ale byliśmy w przedszkolu nie daliśmy się przestraszyć i dobrze :) Poznałam tam dziś bardzo fajną babcię Rose z Meksyku :) Kiedyś była już z wnuczką - śliczną Tarą w przedszkolu, zapadła mi w pamięci. Potem widywałam ją w parku, uśmiechałyśmy się do siebie, wymieniałyśmy hei hei i tyle. Dziś przyszły znów do przedszkola. Babcia Rosa od razu podeszła do nas i po standardowym hei hei poleciały inne pytania i zdania, wiadomo jak to w przedszkolu - najpierw o dzieciach :) Ja od razu wyjawiłam prawdę, żeby mnie nie zawstydziła jakimś kosmicznym pytaniem, że uczę się dopiero norweskiego. Okazało się, że Babcia Rosa też się uczy :) Bardzo mnie ośmielił ten fakt. Ja, młoda boję się porażki, że coś powiem źle, że nie zrozumiem. A tymczasem starsza kobieta stara się, próbuję i nie patrzy na innych. A to chyba jest tak, że młody powinien być ciekawy świata, nie bać, nie wstydzić. A starszy osobnik będący już autorytetem , z bagażem doświadczeń, znający doskonale swoją wartość winnien się wystrzegać błędów. Zaimponowała mi. Na początku krótko zdawkowo odpowiadałam na Jej pytania, a potem się rozgadałam. Nie szło nam tak źle, w przypadku trudności wspierałyśmy się gestykulacją i pantomimą . Dogadałyśmy się, więc nawet super :) Będę mówić. Zauważyłam że mam duży rezerwuar słów ale mam barierę i naturalny strach przed ewentualną zła wymową czyli popełnianiem błędów. A Babcia Rosa ??? Zero, potem już zagadywała równie śmiało do innych kobiet. Brawo dla takich postaw. I warto brać przykład, ja biorę. I mam nadzieję, że częściej będę spotykać Babcię Rosę :) Bo dla mnie łatwiej prowadzić konwersacje z Kimś kto się uczy, Kto jest na moim poziomie niż z perfekcjonistą, nie padła bynajmniej prośba ode mnie przy niezrozumiałym pytaniu: Could You speak english ??? A to sukces :) Malutki ale pomału, pomału i się nauczę. Z wiekiem człowiek mądrzeje. Wczoraj obchodziłam 27 urodziny :) Jak można było się uczyć i w sumie powinno się tylko to robić, bo nie miałam żadnych innych obowiązków za czasów szkoły czy to podstawowej czy liceum to zawsze było coś innego ważniejszego do zrobienia a na pewno ciekawszego :) Teraz ambicja przeze mnie przemawia a chęć rozwoju intelektualnego sięgnęła zenitu.
No właśnie wczoraj miałam wspomniane urodziny :) W związku z tym w sobotę pojechaliśmy do centrum, abym mogła wybrać sobie prezent od moich chłopaków. Wybór miałam zakrojony tylko do jednego sklepu The Body Shop. Nie wiem czy znacie, w Pl chyba nie ma tych kosmetyków, są na allegro ... chyba. Uwielbiam je. Kiedyś dostałam coś z tej serii na prezent i zawsze mi było szkoda kupić sobie ponownie bo do tanich nie należą. Okazja nadarzyła się teraz :) Dziękuję. Niestety, pomimo tego iż mieliśmy iść tylko po prezent udałam się również do sklepu odzieżowego. I lipa !!!! Żałuje. Chwyciłam spodnie o dwa numery mniejsze i popędziłam do przymierzalni. Nawet mi się nie podobały, chciałam sprawdzić jaki efekt przyniosła moja dieta i ćwiczenia. Nie zmieściłam się :( Najpierw był mega wnerw, wyładowany na Wojtku - bo niby że za wolno chodzi. Zdenerwowałam się na swoją głupotę, bo mogła wziąść o rozmiar mniejsze, Wojtek mówi że na 100% bym weszła, oraz na to że tak się momentami męczę, odmawiam sobie, a tu klops !!! Potem, już w samochodzie nerwy mi się skropliły, łzy mi same leciały. Było mi tak bardzo bardzo smutno i przykro. Bo chcę, staram się a chudnę bardzo opornie i powoli. Walczę z każdym kilogramem indywidualnie. Uwielbiałam kiedyś brokuły, kalafior, i inne gotowane warzywa - teraz mam dość, mam przesyt. A przede mną jeszcze długa droga. Miałam zawahania w sobotę czy jest w ogóle sens. Odnalazłam go. Ale nie wiem czy nie skończy się to jakąś durną dietą. Których nie popieram i uważam że to głupota, bo efekt jo jo gwarantowany. Ale chyba jestem w takim momencie , ze potrzebuję szybkiego spadku wagi albo nici z tego wszystkiego. Zobaczymy. Na razie układam sobie to w głowie na nowo i się sobie bardzo przyglądam. Wojtek mówi, że schudłam i jestem na bardzo dobrej drodze ku wadze sprzed ciąży. Ja widzę to i nie widzę. Jestem nie obiektywna. Potrzebuje obiektywnej opinii Kogoś kto mnie dawno nie widział. A to zdarzy się dopiero za trzy tygodnie, jak polecimy do Polski. Więc ... muszę dać z siebie wszystko.
Wracając po raz trzeci chyba do urodzin. To był to bardzo miły dzień. A wieczorem, w momencie gdy już byłam pewna że nic się nie wydarzy - zabrakło kartofli :) Mąż pojechał i wrócił z przepięknym bukietem białych róż. Zaskoczył mnie całkowicie. Miło było. Dziękuję również Wszystkim umilającym mi ten dzień swoimi życzeniami i pamięcią ;)
Porcja weekendowych fotek:
Not perfekt, but very close
Zapomiałam dodać, że w niedzielę odwiedzili nas znajomi :) Jedni z małym Brzdącem. Mimo naszych chęci, aby chłopcy spędzili ten czas wspólnie, mieli okazję się może nawet i razem pobawić, Oni postanowili wspólnie ale uciąć sobie drzemkę. Przespali prawie całą wizytę: