niedziela, 19 lutego 2012

19.02

Weekend ? Nie zauważyłam. My na froncie :( Ja i Milan walczymy z katarem. Z tym że Milan miał wersję light, prawie już pokonał wroga. Ja od tygodnia wygrywam małe bitwy typu ból głowy, ból gardła ale całej wojny jeszcze nie wygrałam. Wróg zaatakował w przedszkolu. Ale nie z zaskoczenia, byłam na to przygotowana. Skoro pełno było usmarkanych dzieci, taka ich "kultura". Nie podoba mi się to, ale ponoć gdy, nie można pokonać wroga najlepiej się z Nim zaprzyjaźnić. Sens jest taki, że będziemy chodzić do przedszkola, bo nie sposób trzymać Milana w domu skoro tam zawsze się trafi jakieś dziecko z infekcją. Oni na to nie patrzą. A oto Mój malutki przedszkolaczek z ośmioma zębami, zapominałam dodać, tak się skupiłam ostatnio na sobie:
 Wojtek też na wojnie :) Walczy ... z salonem fryzjerskim, z tęsknotą bo świt Go wygania a noc przygania, oraz brakiem czasu. Jestem mamą na pełnym etacie od piątku rana. Wojtek wraca jak Milan śpi. Wczoraj prosił żebym przetrzymała Juniora aby mógł chociaż chwilę z Nim spędzić. Było ciężko. Cały dzień sami w dodatku w domu, zakatarzeni, Milan nie pospał bo w domu spał, ja muszę się uczyć - ale o tym w dalszej części notatki. Batalia. W związku z tym dziś pojechał W. na 7 do pracy aby wrócić wcześniej. To Jego praca rozumiem, ale mój brak czasu na naukę w tym wszystkim. Właśnie nauka. Więc kursu nie oceniam - jeszcze. Jak mówią "nie chwali się dnia przed zachodem słońca" :) Z tym że w tym przypadku na razie o pochwałach nie ma co mówić. Dlatego nie oceniam, zobaczymy jak będą wyglądały pozostałe lekcje i co ja z nich wyniosę. Jedno jest pewne i tego się nie da ani odwołać ani podważyć - dużo, bardzo dużo nauki przede mną w domu. Dodam tylko dla jasności, że kurs to dla mnie nie tylko nauczyciel to także uczestnicy mobilizujący i angażujący się w zajęcia albo siedzący aby siedzieć, czekający tylko na przerwę. Pewnie nie wytrzymam i rozpiszę się prędzej niż myślę na ten temat, ale póki co cisza. . Czasem łatwo wyciągnąć powierzchowne wnioski i Kogoś obrazić. Dlatego muszę poobserwować, wczuć się w ten klimat :) To nara, Milan śpi, idę się uczyć.

2 komentarze:

  1. przeciez w Polsce tez tak jest, ze matki przyprowadzaja chore dzieci do przedszkola bo nie maja co z nimi zrobic eh paranoja, wiem to z doswiadczenia bo szwagierka pracuje w przedszkolu, a kiedys dziecko przyszlo ze wszami we wlosach ona zwrocilam uwage matce dziecka a ta sie na nia obrazila!!! moj synalek tez ma 8 zebow i ida nastepne te najgorsze eh pogodzic nauke wychowanie dziecka i ogarniecie domu to naprawde ciezka praca...wiem cos o tym. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdróweczka dla Was, mam nadzieje ze kataros szybko uleci w niepamięć ;))
    Buziaki wielkie ;)

    OdpowiedzUsuń