czwartek, 9 lutego 2012

9.02

Dom, spacer, zakupy, dom, obiad, chwila relaksu, ćwiczenia, kąpiele, łóżko. I tak wkoło. I mimo tego że większość czasu jesteśmy w domu to nie mam czasu :/ Mam za to dużo na głowie. Jak wiecie zwolniłam się w końcu z pracy, po tych wszystkich przemyśleniach,  dylematach, porównaniach, rozmyślaniach podjęłam ten krok a po poczułam się bardzo szczęśliwa. Niestety chwilowe było to szczęście. Teraz przede mną papierki, dokumenty, urzędnicy, prawa duże i te pisane małymi literkami zwane kruczkami. Zaczęło się, staram się o zasiłek dla bezrobotnych. Oraz o opiekuńczy zasiłek, który mi przysługuje z tej raccji że narazie nie posyłam M. do przedszkola. Chociaż ??? Pani urzędniczka X sugeruje mi że powinnam mieć miejsce dla Juniora w przedszkolu, bo skoro jestem na zasiłku to notabene staram się o nową pracę i szukam jej. Więc powinnam być dyspozycyjna = dziecko w przedszkolu. I powinnam okazać zaświadczenie z instytucji że dziecko faktycznie tam przebywa. Ewentualnie po długim dialogu - zaświadczenie od osoby prywatnej że jest w stanie gotowości podjąć opiekę nad Milanem. Natomiast pani urzędniczka Y nic takiego nie zasugerowała , a nawet wyraziła swoją aprobatę, że zwalniam się aby nauczyć się języka i znaleźć nową pracę i dla Niej logiczne jest że dziecko w takim układzie zostaje ze mną, na razie. Ja, natomiast jestem już głupia :( I chyba taką będę udawać. Złoże dokumenty, które kompletuję i wypełniam. Na zasiłek dla bezrobotnych i opiekuńczy i poczekam na finał. Mamy czwartek, a ja od poniedziałku dzwonię, chodzę i szukam mądrych rozwiązań i wyjaśnień. Bo, ludzie tak robią. Jakoś im to wszystko idzie sprawnie, ale nie mi. Mi sie zawsze trafi jakaś negatywna pani X. Jak mój mąż miał zredukowany czas pracy i musiał tymczasowo iść na zasiłek dla bezrobotnych to też były schody. Dostał decyzję odmowną. Pierwszą - napisałam odwołanie. Drugą - napisałam drugie odwołanie i tak do sztuk 4. Trwało to 3 miesiące. De facto bez dochodów. Na szczęście wtedy jeszcze ja pracowałam. W końcu przyznali nam rację, a ja cały czas od początku popierałam swoją tezę że należy się mu ten zasiłek tymi samymi argumentami. Nie wiem co się stało, że w końcu zrozumieli i przyznali pieniądzę, a nawet wysłali 3 miesięczne wyrównanie. Teraz czeka mnie chyba taka sama przeprawa. Ale nie mam na to najmniejszej ochoty !!!! Tyle, na ten temat bo już mi się cukier podniósł :( Denerwuje mnie to strasznie !!! Ale są też dobre wieści w tym tygodniu :) Po roku czasu i 9 miesiącach brania żelaza w różnych konstelacjach z innymi witaminami - obowiązkowo C oraz z grupy B w końcu mam dobre wyniki krwi :):):) Żelazo wzrosło mi trzy krotnie !!! A moja droga wyglądała tak :  co miesiąc ewentualnie co trzy badania krwi - 4 probówki, i w zależności- wyszły złe -rutyna, brać dalej żelazo, ale inny preparat z innymi witaminami, wyszły w miarę - odstawić preparaty na tydzień, powtórzyć badanie. I tu już nigdy nie było w te albo we w te - zawsze złe. Więc znów konsultacja i kolejna kombinacja. Na początku to luzik,  problemy zaczęły się po roku. Gdy organizm się przyzwyczaił do dawki witamin a trzeba było odstawić je na tydzień przed badaniem. Czułam się ospała, zmęczona, słaba - bez życia. Ale opłacało się :) Wyniki wyszły dobre. Uzupełniam się powoli. Teraz mam tylko kiepski zasób witaminy D ale tą witaminę D to ja mam dosłownie w D :):):) !!! Bo to jest mały pikuś :) Szczególnie teraz gdy jest pochmurno, mało promyków słońca dociera do norweskiej ziemii a my rybowi nie jesteśmy zupełnie. Kupiłam tran i łykam - bo pitny mi nie przechodzi przez gardło. Nie dziwie się teraz M. że nie chce pić. Chociaż będzie musiał się z tym znów zmierzyć. Jego krew też gruntownie postanowiłam przebadać. Chyba nie płynie w Nim moja krew :) Ma dobre zasoby witamin. Chociaż doktor mówiła , ze takie małe dzieci mają zdolność do samodzielnego wytwarzania np. witamin z grupy B, a odpowiedzialna za to jest jakaś bakteria w początkowym przewodzie jelita, której nazwy nie pamiętam. Najważniejsze że jest Ok !!! Bo Jego pobierania krwi co miesiąc bym chyba nie zdzierżyła. Taki sam zestaw jak u mnie - 4 probówki. Tyle pro dziecięco , że dostaliśmy skierowanie do specjalnego punktu gdzie pobierają takim małym dzieciom krew - więc ta igiełka była mikro ale opaska ściskająca ramię musiała ściskać tak samo i tu nie było taryfy ulgowej. A skoro już wspomniałam o tej bakterii w jelicie. To poniedziałkowa wizyta była mega ważna. Najważniejsze już opisałam wyniki Milana. A w mojej sprawie rozstrzygała -szpital czy nie. Gdyby wyszły złe wyniki, to miałabym robioną gastroskopię. Ha ! Brzmi, jakbym była medycznym bezmózgowcem a jednak. Kto by pomyślał że aby znaleźć przyczynę nie wchłaniania się witamin do organizmu, do krwi po tak długim stosowaniu witamin trzeba zbadać jelito cienkie? Ja, na pewno nie, brak mi tu było zawsze logicznego powiązania : krew - gastroskopia ??? Ale, umknęłam co mnie bardzo cieszy. Mega !!! Zalecania dostałam. Następna kontrola w kwietniu, nie mogę dać plamy. 
O kurs dzwonie, piszę i cisza. Czekam na maila, z informacjami odnośnie tego kursu dla matek. Pewnie pisałam, nie wiem, nie pamiętam. Dlatego może się powtórzę- w jednym budynku jest przedszkole i kurs. Więc dla nas to super rozwiązanie. Byśmy się rozwijali rodzinnie :) Czekam, ale chyba dziś znów zadzwonię bo o mnie zapomnieli .... chyba.
I słówko tylko o moich urokach macierzyństwa. Doszłam do wniosku że ja uwielbiam, kocham prowadzić wózek. Ubóstwiam spacery z M. :D I to jest na 1szym miejscu mojej top listy mamy Beni :) Drugie to nocne karmienie i karmienie przed snem. Milan zjada mleko, a potem się tak tuli i tuli. Jest tak mocno kochany. Mogę wtedy Go wyściskać, wytulić, szepnąć na uszko że Go kocham. On nigdzie nie ucieka, nie musi nigdzie biec, nic Go nie ciekawi. Taki mój mój mój Syneczek :) Ale ale ale jako że mój Ślubny W. zagląda tu czasem. To ja przespać całą noc też lubię. Więc nie używaj tego jako argumentu Wojtek, bo wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty się we mnie obudzi - gdy w Tobie obudzi się zwierz- leniwiec !!! Idąc dalej to na trzecim miejscu kwalifikują się wieczory. Gdy jesteśmy razem cała Trójką. Kocham to !!! Wspólne zabawy, wygłupy na łóżku, ostatnio na topie są zabawy w łóżeczku. Różnie one wyglądają, czasami M. siedzi tam sam i się bawi i nie ma dziecka , a czasami W. idzie do M. w gości :) Mamy łóżeczko turystyczne, więc otwiera jedną stronę i wchodzi do pasa do łóżeczka :) Ile wtedy jest śmiechu i radości - cudne chwile. Uwielbiam. Jakież nasze życie było nudne bez Milana. Szok. Teraz to się dzieje. Pięknie dzieje
A oto i sprawca naszego szczęścia -  Dajrektor  we własnej osobie :)








A ja patrzę, zapamiętuję, cieszę się, uwieczniam, staram się nałapać jak najwięcej tych chwil. Bo jak pisała nasza wybitna poetka Wisława Szymborska w moim ulubionym wierszu "Nic dwa razy":


Żaden dzień się nie powtórzy, 
nie ma dwóch podobnych nocy, 
dwóch tych samych pocałunków, 
dwóch jednakich spojrzeń w oczy. 

[*]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz